Konflikt z zielenią w tle

Konflikt z zielenią w tle
21.03.2008, o godz. 2:24
czas czytania: około 2 minut
0

Pracownicy gliwickiego Miejskiego Zarządu Usług Komunalnych walczą z małżeństwem patrzącym im na ręce podczas wycinki drzew i krzewów.

Dalsza część tekstu znajduje się pod reklamą

Andrzej Pieczyrak jest biologiem, podobnie jak jego żona Katarzyna Lisowska. Jest również dziennikarzem, twórcą Niezależnego Serwisu Informacyjnego Gliwice. Obydwoje są znani z tego, że uważnie patrzą na ręce pracownikom miejskiej zieleni w Gliwicach. Fotografują prace przy wycinkach, liczą wycięte drzewa i sprawdzają, czy rzeczywiście były chore. Starają być wszędzie tam, gdzie robotnicy z piłami. – Część drzew jest wycinana bezkarnie i właśnie z tym walczymy. Nie chcemy, żeby Gliwice stały się betonową pustynią – tłumaczy Pieczyrak.

Jak informuje „Gazeta Wyborcza”, małżeństwo jest doskonale znane pracownikom Miejskiego Zarząd Usług Komunalnych, który zajmuje się utrzymaniem zieleni w mieście. – Oni się na nas uwzięli. Jeżdżą wszędzie za nami, a pani Lisowska potrafiła kiedyś nawet wejść na dach jednej z kamienic, żeby zrobić zdjęcia wycinanych drzew – mówi Iwona Kokowicz, rzeczniczka gliwickiego MZUK.

Wojna między ekologami a pracownikami zieleni sięgnęła zenitu, kiedy Pieczyrak robił zdjęcia wycinanej topoli przy ul. Chorzowskiej. – Stałem po drugiej stronie ulicy, gdy podeszli do mnie robotnicy. Byli agresywni i grozili pobiciem. W końcu zażądali zezwolenia z MZUK na fotografowanie drzew i sprzętu będącego własnością firmy. Na nic zdały się tłumaczenia, że jestem dziennikarzem i fotografuję tylko drzewa, a to przecież nie są obiekty strategiczne – relacjonuje Pieczyrak.

Ekolog listownie zwrócił się do dyrektora MZUK i zażądał wyjaśnienia sprawy. W odpowiedzi otrzymał jedynie tłumaczenie, że swoim zachowaniem mógł narazić pracowników MZUK i siebie na utratę zdrowia lub życia. – Według relacji naszych pracowników pan Pieczyrak podszedł zbyt blisko. Interweniowali, bo chodziło o jego bezpieczeństwo. Jakaś gałąź mogła mu po prostu spaść na głowę – mówi Kokowicz.

– Nie złamałem żadnych przepisów. Przez cały czas stałem kilkanaście metrów od taśm, które rozpięli robotnicy. Jako dowód mam całą dokumentację fotograficzną zajścia – mówi Pieczyrak.

Źródło: Gazeta Wyborcza Katowice

Tagi:

Kategorie:

Udostępnij ten artykuł:

Komentarze (0)

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu. Bądź pierwszą osobą, która to zrobi.

Dodaj komentarz

Możliwość komentowania dostępna jest tylko po zalogowaniu. Załóż konto lub zaloguj się aby móc pisać komentarze lub oceniać komentarze innych.

Te artykuły mogą Cię zainteresować

Przejdź do
css.php
Copyright © 2024