Chodzi o art. 144 kodeksu wykroczeń, który przewiduje grzywnę do 1.000 zł za niszczenie zieleni. A każde wejście na publiczny trawnik oznacza podeptanie setek ździebeł trawy i kwalifikuje się do ukarania.
W tym roku straż miejska nałożyła już 50 mandatów za naruszenie tego przepisu, na łączną kwotę 2.280 zł. Do tego dochodzi 45 pouczeń ustnych i 44 pisemne. Kary nie są więc drastyczne, wychodzi średnio po 50 zł na głowę. Ale ukarani pytają: dla kogo są publiczne trawniki, jeśli nie dla mieszkańców? I czy ten przepis nie jest zbyt nieżyciowy?
Przepisem ma się niebawem zająć sejmowa komisja "Przyjazne państwo”, pod kierownictwem Janusza Palikota. A ten już zapowiada, że będzie wnioskował o nowelizację kodeksu wykroczeń w tym punkcie. Bo oczekują tego obywatele, którzy chcą bez stresu spacerować po parkach, nie tylko wytyczonymi alejkami. Strażnicy miejscy nie są jednak przekonani, czy zniesienie tego artykułu to dobry pomysł. – Większość nakładanych przez nas mandatów dotyczy parkowania pojazdów na trawnikach – przekonuje st. insp. Marek Flieger. – Wiadomo, że wtedy zniszczenia zieleni są największe.
Ale strażnikom zdarzyło się też ukarać grupę uczniów, którzy na zielonym skwerze zrobili sobie piknik. Karę dostał również właściciel psa, który – jak to pies – grzebał łapami w ziemi i wyszarpywał kępy trawy. W ub. roku kierowca auta zaparkowanego na skwerze nie chciał przyjąć mandatu, więc sąd ukarał go grzywną 550 zł.
Z tym, że przepis jest absurdalny, zgadza się naczelniczka wydziału ochrony środowiska magistratu Beata Pietrzykowska. – To prawda, że jeśli będzie stosowany zbyt restrykcyjnie, to doprowadzi do absurdu – mówi. – Ale z drugiej strony nie wyobrażam sobie, by tego przepisu nie było, bo przecież zdarzają się przypadki złośliwego niszczenia drzew i krzewów, zrywania kwiatów na klombach…
Chodzi więc o to, by władze lokalne mogły same decydować, które trawniki udostępnić mieszkańcom na pikniki i spacery, a które nie. A dziś zapis w kodeksie wykroczeń wiąże gminom i ich strażnikom ręce. Wystarczy, że któryś z "życzliwych” doniesie na sąsiada, że ten wyleguje się przed domem na trawniku, a muszą podjąć interwencję.
Źródło: Gazeta Lubuska
Komentarze (0)