Przetrwać trudne miesiące i szukać pieniędzy gdzie tylko się da – tak w dużym skrócie można opisać jedyną strategię, która pozostała samorządom, których dochody z PIT i CIT w ostatnich miesiącach spadły nie tylko w związku z epidemią koronawirusa.
Wprowadzenie przepisów zwiększających bezpieczeństwo w komunikacji zbiorowej także nie pozostanie bez wpływu na budżety samorządów. Mniejsza liczba pasażerów to mniejsze przychody z biletów. Dodatkowo miasta zwracają pasażerom pieniądze za niewykorzystane bilety okresowe. Na przykład w Poznaniu tylko do 23 kwietnia br. z takimi wnioskami wystąpiło 17 tys. osób.
Bardzo źle sytuacja wygląda w samorządowych instytucjach kultury. Najwięcej straciły te, które dzięki tworzonej przez lata atrakcyjnej dla mieszkańców ofercie, w dużej części finansowały się z wpływów z działalności komercyjnej. Niektóre instytucje kultury starały się nawet samofinansować. W wyniku epidemii koronawirusa z dnia na dzień straciły źródło przychodów. Siłą rzeczy część kosztów ich funkcjonowania na swoje barki będą na powrót musiały wziąć samorządy.
Żeby utrzymać bieżące usługi, gminy już teraz muszą wydawać dochody własne lub liczyć na transfery z budżetu państwa. Pomagając przedsiębiorcom m.in. odraczając płatności w podatkach od nieruchomości, tracą jedno z najważniejszych źródeł dochodów. I to tracą podwójnie.
– Jeśli gmina obniża podatki od nieruchomości oznacza to dla niej mniejsze wpływy, ale traci drugie tyle, bo jest również karana w algorytmie wyliczania subwencji wyrównawczej – wyjaśnia Marek Wójcik ze Związku Miast Polskich. – Rząd zachęca więc nas do pomocy przedsiębiorcom, ale jednocześnie nas za tę pomoc karze, bo system wyrównawczy jest tu bezwzględny. Zamiast zagwarantować nam rekompensatę z tytułu ubytku dochodów, w tarczy są instrumenty zachęcające do zaciągania przez samorządy kredytów czy emitowania obligacji, które kiedyś trzeba będzie spłacić.
Więcej w rozmowie wideo z Markiem Wójcikiem oraz w majowym wydaniu „Przeglądu Komunalnego”.
Komentarze (0)