Wiosna. Śniegi (tam, gdzie były) topnieją. Spod białej warstwy zaczynają nieśmiało przebijać błyszczące kapsle i puszkowe zawleczki. Pod drzewem raźnie błyska szkiełko zielonej butelki. Na gałęziach kwitną plastikowe paski i kablowe otuliny, roztaczając wokół kolorowy blask. Ciepły wiatr toczy po polanach i leśnych ścieżkach „jednorazówki” z pobliskiego marketu. To obraz wiosny w naszych lasach – lasach miejskich i użytkach ekologicznych.

Kiedy wchodzę na teren użytku ekologicznego „Kobylepole” w Poznaniu, by odetchnąć leśnym powietrzem, jestem bacznie obserwowany przez kilku mężczyzn, którzy siedząc na powalonych kłodach, opróżniają któreś z rzędu piwo. Jest dziesiąta rano. Szybko mijam rozbawione towarzystwo i wchodzę głębiej w mały miejski lasek. Śmieci nie da się tu nie zauważyć. Są wszędzie. Pod drzewami, na ścieżkach, w krzakach, w wyschniętym rowie i nad brzegiem małego wodnego zbiornika, stanowiącego ostoję licznej gromady płazów. Wandalizm sięga jednak dalej. Na pniu jednego z drzew widzę wymalowane farbą męskie przyrodzenie wraz z niewybrednym komentarzem. To koszmar.

We wrześniu 2022 r. organizowałem w tym miejscu akcję sprzątania. Z urzędu miasta otrzymaliśmy szczegółowe wytyczne, jak postępować na terenie użytku ekologicznego. Powiedziano nam, czego ...