Na początku września cała Polska żyła problemem awarii magistrali kanalizacyjnej pod Wisłą w Warszawie. Awaryjne spuszczanie ścieków do rzeki to oczywiście nic dobrego, ale w tym, co się działo wokół tego tematu, parę pozytywów można znaleźć.
Okazało się na przykład, że wszyscy Polacy znają się już nie tylko na piłce nożnej i zdrowiu, ale też na? kanalizacji. Swoje mniej lub bardziej przemyślane na ten temat opinie wygłaszali ?specjaliści?, których nigdy byśmy o taką wiedzę nie podejrzewali. Dyskusja ta na pewno spowodowała wzrost świadomości, jak działa przedsiębiorstwo wodociągowo-kanalizacyjne, no i wzrost świadomości ekologicznej. Z satysfakcją zauważyłem, że już powszechne jest przekonanie o tym, iż ścieków do rzeki wylewać nie wolno, a jeśli już to się zdarzy, ma to być sytuacja wyjątkowa. Chciałoby się teraz powiedzieć, idźmy za ciosem. Skoro tak, moi zatroskani o Wisłę rodacy, to przestańmy również wylewać ścieki ze swojego szamba na pola i do rowów, zatkajmy te wstydliwie pochowane w krzakach rurki, odprowadzające do pobliskiego strumyczka ścieki z pralki czy z całego domu. No i przestańmy narzekać, że rachunek za kanalizację jest za wysoki ? skoro chcemy mieć czyste rzeki, jeziora, glebę i Bałtyk, to trzeba za to zapłacić. Za dużo wymagam? Cóż, warto czasami pomarzyć.
Ścieki w Wiśle i w mediach
Druga pozytywna nauczka, jaka płynie ? nomen omen ? z wypływania warszawskich ścieków do Wisły jest taka, że taka awaria uczy nas pokory. Bo najlepiej by było, gdyby do awarii dochodziło wyłącznie w dni powszednie, między godziną 9.00 a 14.00. Wtedy jest czas zawiadomić media, w spółce wodociągowej pracuje cała obsada, a większość mieszkańców jest w pracy i nie myje się, nie gotuje i nie pierze. A już, nie daj Boże, żeby do poważnej awarii doszło w okresie przedwyborczym, bo wtedy dopiero budzą się demony. Niestety tak się składa, że awarie nic sobie nie robią z takich marzeń i zdarzają się i w święta, i w soboty, i podczas kampanii wyborczej. W ogóle z polityki sobie drwią, kalendarz wyborczy mają gdzieś i już.
No to jesteśmy już przy politykach. Tutaj pozytywów za dużo nie znajdziemy, choć może jeden tak. W przypadku dużych nieszczęść politycy muszą sobie odpowiedzieć na pytanie ? wykorzystujemy to, żeby walić w przeciwnika, czy jednak powinniśmy coś konkretnego zrobić dla ludzi, dla naszych wyborców, czyli dla tych, którym powinniśmy w pierwszej kolejności służyć? Pierwsze reakcje polityków były przewidywalne ? przywalić jeden drugiemu, bronić się, odpowiadając atakiem na atak. Obie strony popełniały przy tym błędy. Najpierw jeden z ministrów szybko ogłosił, że wyśle wojsko, na co przedstawiciel władzy nad warszawskimi wodociągami równie szybko odparł, że takiej pomocy nie potrzeba. Gdy jednak pomoc wojska okazała się przydatna, dawne spory poszły w niepamięć i zaczęła się współpraca. Tak było w miejscu awarii, ale już inaczej sytuacja wyglądała w politycznych gabinetach i mediach. Dowiadywaliśmy się o rzekomej katastrofie, Czarnobylu nawet, wręcz panice w miastach od Warszawy do Bałtyku, no po prostu końcu świata. Jednocześnie najpierw usłyszeliśmy, że w sumie to nic takiego, bo do 2012 r. taka ilość ścieków cały czas płynęła do Wisły, ale zaraz potem dowiedzieliśmy się, że ścieki może lepiej byłoby ozonować, czyli zabić w nich zdecydowaną większość bakterii. Nauka z tego taka, że lepiej nie uspokajać opinii publicznej na wyrost, skoro potem podejmuje się działania temu spokojowi zaprzeczające. I tak to trwało, ścieki płynęły sobie do Wisły, a z ust polityków płynęły niezbyt mądre wypowiedzi.
Mądrego warto posłuchać
Jeszcze jeden pozytyw ? szybka i przemyślana reakcja Izby Gospodarczej Wodociągi Polskie. Na ten cały medialny bałagan, polityczną propagandę i przedwyborczą gorączkę Izba przygotowała zwięzły, kompetentny i konkretny komunikat. Czytałem go z wielką satysfakcją. Napisany zrozumiałym dla przeciętnego człowieka językiem i na czas. Szkoda tylko, że był tak skromnie cytowany przez media, które najwyraźniej wolały szukać sensacji i cytować wzbudzające emocje wypowiedzi polityków niż wziąć pod uwagę głos fachowców.
Całkiem osobną sprawą jest, dlaczego do tej awarii w ogóle doszło. Bardzo bym chciał, żeby wyjaśnienie przyczyn rozwarstwienia rur magistrali kanalizacyjnej pod Wisłą przebiło się do opinii publicznej w sposób kompetentny, a nie emocjonalny. Żeby ten przypadek nas wszystkich czegoś nauczył. I żeby podczas kolejnej dużej awarii ? bo takie rzeczy się zdarzają ? więcej było spokoju i konkretnych działań, a mniej polityki.