Branżo, otwórz się!
Paweł Chudziński
prezes Aquanet, Poznań
Tym razem parę słów na temat otwartości na innych. Otwartości pojmowanej jako zdolność do prowadzenia dialogu szczególnie z tymi, którzy mają inne zdanie ode mnie. Wymaga to jednak odwagi, o której pisałem jakiś czas temu, odwagi, by przyznać przed sobą i innymi, że nie jestem jednak wszechwiedzący. Przynajmniej na razie.
Mamy problem w branży. Problem, wokół którego wielu z nas chodzi i boi się głośno powiedzieć: król jest nagi. Tym problemem jest postrzeganie przez nas samych firmy, którą się zarządza. Wedle powszechnie obowiązującej wykładni mamy kilkaset najlepszych firm wodociągowych na świecie. Traf chciał, że wszystkie one są polskimi firmami wodociągowymi, a wszyscy z całego świata powinni przyjeżdżać do nas i się uczyć. A że rzeczywistość czasami temu przeczy, to tym gorzej dla niej. A jeśli gorzej dla niej, to najprostszą metodą na grzanie się w ciepełku własnego wspaniałego samopoczucia jest ukrycie faktów o własnej firmie. Na stronach internetowych naszych firm są informacje typu, kto jest prezesem, jaki jest skład rady nadzorczej i jakie osiągnięcia firma miała w przeszłości. O wynikach finansowych można się tam dowiedzieć rzadko, a o innych faktach z zakresu finansów w ogóle. Głównie liczą się parametry techniczne (słynne już i trochę śmieszne rywalizowanie poziomem strat wody w sieci), a że istnieje konkurencja pomiędzy firmami (często wbrew zapewnieniu o braterskiej współpracy), to żadna firma nie chce publikować informacji innych niż musi bądź propagandowych, by nie ułatwiać zadania konkurencji. Wielu powie, że nie może być mowy o żadnej konkurencji pomiędzy firmami wodociągowymi, bo to przecież monopol naturalny itp.
Wiedza tajemna
Mógłbym tu udowadniać, że konkurencja taka istnieje, ale to już temat na inny felieton. Dzisiaj każda z firm ma swoją „wiedzę tajemną”. I dobrze, jeśli ona jest faktycznie elementem tzw. know-how. Często jednak to tylko kilka nieposkładanych do końca pomysłów na temat, co by zrobić z mlekiem, które za chwilę się wyleje (a często to mleko już się wylało). Dzielnie wówczas dajemy odpór wszystkim, którzy kwestionują nasze pomysły na rzeczywistość. Nic nie powiemy i koniec. U nas jest dobrze i też koniec. Pewnie jest i dobrze, problem polega jednak na tym, że niezbyt jest się z kim porównywać, ponieważ każdy ukrywa dużą część informacji, a jak się zaczynają porównania, to wychodzą one dość śmiesznie i okazuje się, że są oparte na niekompletnych i niewiarygodnych danych. Często jednak jest tak, że pytania w ankietach są zadane w sposób pozwalający na wieloraką interpretację pytania. Pytać też trzeba umieć.
Umiejętność dyskusji
Kolejny problem to umiejętność prowadzenia dyskusji na argumenty. Jej brak często wynika ze zwykłego strachu o własną pozycję. O to, że ktoś może pomyśleć, że jeśli wszystkiego nie wiem albo, co gorsza, pomyliłem się, to mogę okazać się nieprzydatny. Otóż, moim zdaniem, przełożony czy podwładny, który w jasny sposób komunikuje, że czegoś nie wie albo się pomylił, zyskuje uznanie. Jest odważny, a to jest już coraz rzadziej spotykane. Istotną cechą w prowadzeniu dialogu jest słuchanie. Tu jednak powiem tyle, że nie da się prowadzić dialogu z kimś, kto – jeszcze zanim nas wysłucha – wie, co powinien powiedzieć, a czasami nawet odpowiedzieć. Bywa to śmieszne, ale na co dzień jest dość uciążliwe.
Jeżeli już przejdziemy przez mękę polegającą na udostępnieniu komuś naszych „cennych” informacji o firmie i nauczymy się z nim rozmawiać, to wówczas może się dowiemy, mając choćby minimalną porcję pokory w sobie, że ten ktoś ma coś ciekawego do powiedzenia. Być może także jest on czy też jego firma w czymś lepsza od naszej. Wówczas otwiera się dla nas droga do krainy poznania (pisane przez małe „p”). Trzeba tylko chcieć. Wówczas również staniemy przed wielką szansą na podglądanie innych i kopiowanie co lepszych rozwiązań (sam tak robię, więc wiem). Oczywiście nie mam tu na myśli zastrzeżonych wzorów użytkowych czy też patentów, a jedynie pomysły na rozwiązywanie różnych naszych problemów. Czasami właśnie przez takie podejście świat staje się prostszy i bardziej przyjemny. Często jednak problemem jest postrzeganie siebie w perspektywie tego, od którego możemy się czegoś nauczyć (a więc większa firma od mniejszej) lub właśnie na odwrót. Każda z nich ma swoje kompleksy (bardzo skrzętnie ukrywane) i animozje. Pod skórą aż słychać: „jak to, ja, wielka firma, mam ściągnąć jakiś pomysł od małej, przecież mnie wyśmieją” albo dokładnie odwrotnie „tym wielkim to dobrze, oni są bogaci, więc im się na pewno uda, a nam nie”. Oczywiście przejaskrawiam sytuację, by oddać ducha prowadzonych skrycie wewnętrznych dyskusji. Prawdziwy problem pojawia się wtedy, gdy odrzucamy propozycję współpracy z organizacjami, które mają dłuższą historię od nas, większe doświadczenie, czasami nawet międzynarodowe. Zamykanie się na współpracę z innymi organizacjami nie jest dobrym pomysłem w czasie zanikania granic pomiędzy państwami. Myślę, że często wynika to ze strachu (znowu ten brak odwagi) i z braku umiejętności prowadzenia dialogu (strach zwielokrotniony przy konieczności prowadzenia dialogu w innym języku niż polski).
W targowy czas…
Piszę te słowa w szczególny sposób adresowane do osób, które decydują o współpracy pomiędzy organizacjami oraz firmami naszej branży z Polski i spoza jej granic. Z jednej strony brak jest chęci podjęcia współpracy z dużym związkiem branżowym, która raz po raz wyciąga do nas rękę na powitanie, a my tak patrzymy na tę rękę i mówimy: e tam, ta ręka jakaś nie nasza, może nas kiedyś uderzyć. Z drugiej strony ten sam związek organizuje największe targi naszej branży w Polsce, których jednym z celów jest właśnie wymiana doświadczeń i wiedzy również na poziomie międzynarodowym. Gdzie tu logika? Trochę żal straconych szans, ale jeszcze jest czas, by uścisnąć wyciągniętą do nas rękę. Nie bać się, ręka nie gryzie.
Temat sam się nasunął w związku z Targami WOD-KAN w Bydgoszczy. Piszę zaś to wszystko po to, by polska branża wodociągowa nie została zamieciona pod dywan zaścianka, gdzie będzie nam ciepło i miło, tyle że z czasem zacznie trochę nieprzyjemnie pachnieć. Targi są piękną ideą, którą należy kultywować. Trzeba jednak pamiętać, czemu one służą i że nie kończą się z momentem wyjazdu ostatniego wystawcy. Są one początkiem współpracy. A przynajmniej powinny tym być. Po to, żeby tak było, żeby współpraca rozwijała się przez cały rok a nie tylko w czasie trzech dni targowych, mamy organizację, która winna to zapewnić. Odwagi, moi państwo.
prezes Aquanet, Poznań
Tym razem parę słów na temat otwartości na innych. Otwartości pojmowanej jako zdolność do prowadzenia dialogu szczególnie z tymi, którzy mają inne zdanie ode mnie. Wymaga to jednak odwagi, o której pisałem jakiś czas temu, odwagi, by przyznać przed sobą i innymi, że nie jestem jednak wszechwiedzący. Przynajmniej na razie.
Mamy problem w branży. Problem, wokół którego wielu z nas chodzi i boi się głośno powiedzieć: król jest nagi. Tym problemem jest postrzeganie przez nas samych firmy, którą się zarządza. Wedle powszechnie obowiązującej wykładni mamy kilkaset najlepszych firm wodociągowych na świecie. Traf chciał, że wszystkie one są polskimi firmami wodociągowymi, a wszyscy z całego świata powinni przyjeżdżać do nas i się uczyć. A że rzeczywistość czasami temu przeczy, to tym gorzej dla niej. A jeśli gorzej dla niej, to najprostszą metodą na grzanie się w ciepełku własnego wspaniałego samopoczucia jest ukrycie faktów o własnej firmie. Na stronach internetowych naszych firm są informacje typu, kto jest prezesem, jaki jest skład rady nadzorczej i jakie osiągnięcia firma miała w przeszłości. O wynikach finansowych można się tam dowiedzieć rzadko, a o innych faktach z zakresu finansów w ogóle. Głównie liczą się parametry techniczne (słynne już i trochę śmieszne rywalizowanie poziomem strat wody w sieci), a że istnieje konkurencja pomiędzy firmami (często wbrew zapewnieniu o braterskiej współpracy), to żadna firma nie chce publikować informacji innych niż musi bądź propagandowych, by nie ułatwiać zadania konkurencji. Wielu powie, że nie może być mowy o żadnej konkurencji pomiędzy firmami wodociągowymi, bo to przecież monopol naturalny itp.
Wiedza tajemna
Mógłbym tu udowadniać, że konkurencja taka istnieje, ale to już temat na inny felieton. Dzisiaj każda z firm ma swoją „wiedzę tajemną”. I dobrze, jeśli ona jest faktycznie elementem tzw. know-how. Często jednak to tylko kilka nieposkładanych do końca pomysłów na temat, co by zrobić z mlekiem, które za chwilę się wyleje (a często to mleko już się wylało). Dzielnie wówczas dajemy odpór wszystkim, którzy kwestionują nasze pomysły na rzeczywistość. Nic nie powiemy i koniec. U nas jest dobrze i też koniec. Pewnie jest i dobrze, problem polega jednak na tym, że niezbyt jest się z kim porównywać, ponieważ każdy ukrywa dużą część informacji, a jak się zaczynają porównania, to wychodzą one dość śmiesznie i okazuje się, że są oparte na niekompletnych i niewiarygodnych danych. Często jednak jest tak, że pytania w ankietach są zadane w sposób pozwalający na wieloraką interpretację pytania. Pytać też trzeba umieć.
Umiejętność dyskusji
Kolejny problem to umiejętność prowadzenia dyskusji na argumenty. Jej brak często wynika ze zwykłego strachu o własną pozycję. O to, że ktoś może pomyśleć, że jeśli wszystkiego nie wiem albo, co gorsza, pomyliłem się, to mogę okazać się nieprzydatny. Otóż, moim zdaniem, przełożony czy podwładny, który w jasny sposób komunikuje, że czegoś nie wie albo się pomylił, zyskuje uznanie. Jest odważny, a to jest już coraz rzadziej spotykane. Istotną cechą w prowadzeniu dialogu jest słuchanie. Tu jednak powiem tyle, że nie da się prowadzić dialogu z kimś, kto – jeszcze zanim nas wysłucha – wie, co powinien powiedzieć, a czasami nawet odpowiedzieć. Bywa to śmieszne, ale na co dzień jest dość uciążliwe.
Jeżeli już przejdziemy przez mękę polegającą na udostępnieniu komuś naszych „cennych” informacji o firmie i nauczymy się z nim rozmawiać, to wówczas może się dowiemy, mając choćby minimalną porcję pokory w sobie, że ten ktoś ma coś ciekawego do powiedzenia. Być może także jest on czy też jego firma w czymś lepsza od naszej. Wówczas otwiera się dla nas droga do krainy poznania (pisane przez małe „p”). Trzeba tylko chcieć. Wówczas również staniemy przed wielką szansą na podglądanie innych i kopiowanie co lepszych rozwiązań (sam tak robię, więc wiem). Oczywiście nie mam tu na myśli zastrzeżonych wzorów użytkowych czy też patentów, a jedynie pomysły na rozwiązywanie różnych naszych problemów. Czasami właśnie przez takie podejście świat staje się prostszy i bardziej przyjemny. Często jednak problemem jest postrzeganie siebie w perspektywie tego, od którego możemy się czegoś nauczyć (a więc większa firma od mniejszej) lub właśnie na odwrót. Każda z nich ma swoje kompleksy (bardzo skrzętnie ukrywane) i animozje. Pod skórą aż słychać: „jak to, ja, wielka firma, mam ściągnąć jakiś pomysł od małej, przecież mnie wyśmieją” albo dokładnie odwrotnie „tym wielkim to dobrze, oni są bogaci, więc im się na pewno uda, a nam nie”. Oczywiście przejaskrawiam sytuację, by oddać ducha prowadzonych skrycie wewnętrznych dyskusji. Prawdziwy problem pojawia się wtedy, gdy odrzucamy propozycję współpracy z organizacjami, które mają dłuższą historię od nas, większe doświadczenie, czasami nawet międzynarodowe. Zamykanie się na współpracę z innymi organizacjami nie jest dobrym pomysłem w czasie zanikania granic pomiędzy państwami. Myślę, że często wynika to ze strachu (znowu ten brak odwagi) i z braku umiejętności prowadzenia dialogu (strach zwielokrotniony przy konieczności prowadzenia dialogu w innym języku niż polski).
W targowy czas…
Piszę te słowa w szczególny sposób adresowane do osób, które decydują o współpracy pomiędzy organizacjami oraz firmami naszej branży z Polski i spoza jej granic. Z jednej strony brak jest chęci podjęcia współpracy z dużym związkiem branżowym, która raz po raz wyciąga do nas rękę na powitanie, a my tak patrzymy na tę rękę i mówimy: e tam, ta ręka jakaś nie nasza, może nas kiedyś uderzyć. Z drugiej strony ten sam związek organizuje największe targi naszej branży w Polsce, których jednym z celów jest właśnie wymiana doświadczeń i wiedzy również na poziomie międzynarodowym. Gdzie tu logika? Trochę żal straconych szans, ale jeszcze jest czas, by uścisnąć wyciągniętą do nas rękę. Nie bać się, ręka nie gryzie.
Temat sam się nasunął w związku z Targami WOD-KAN w Bydgoszczy. Piszę zaś to wszystko po to, by polska branża wodociągowa nie została zamieciona pod dywan zaścianka, gdzie będzie nam ciepło i miło, tyle że z czasem zacznie trochę nieprzyjemnie pachnieć. Targi są piękną ideą, którą należy kultywować. Trzeba jednak pamiętać, czemu one służą i że nie kończą się z momentem wyjazdu ostatniego wystawcy. Są one początkiem współpracy. A przynajmniej powinny tym być. Po to, żeby tak było, żeby współpraca rozwijała się przez cały rok a nie tylko w czasie trzech dni targowych, mamy organizację, która winna to zapewnić. Odwagi, moi państwo.