To była najprawdziwsza walka o byt. Gdyby przyjąć przedłożenie rządowe lub późniejszą jego mutację w postaci poprawki senatora Piwońskiego (art. 6a ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach), wówczas organy gmin mogłyby przyjść do kilkuset przedsiębiorców i powiedzieć im, że już nie mają prawa zajmować się działalnością gospodarczą w zakresie gospodarki odpadami, że ich umowy z klientami wygasły, a wszelkie inwestycje (baza, sortownia itd.) były ich ryzykiem.

Trzeba przyznać, że taka perspektywa – mimo żarliwych zapewnień przedstawicieli firm gminnych, że nie chodzi o wyeliminowanie przedsiębiorców – jest nie do przyjęcia, gdyż lepszy „straszny koniec niż strach bez końca”. Ten zły sen będzie się jeszcze śnił niejednemu przedsiębiorcy. Kilka tysięcy podmiotów gospodarczych poczyniło – każde w swojej skali – pewne inwestycje, dlatego nie można pod słabymi pretekstami mówić im, że odtąd będzie to działalność zastrzeżona tylko dla gmin.

Zagubieni w buszu?
Kto z kim walczył? Wielu analityków powiada, że samorządowcy z przedsiębiorcami. Nieprawda! Z argumentami przedsiębiorców, głoszącymi, że nie są oni zbędnym elementem systemu, walczyli nie samorządowcy, ale urzędnicy, którzy chcą „zabawić” się w przedsiębiorców za publiczne pieniądze. Oczywiście wiele z tych osób wierzy w misję „przysposobienia” funduszy europejskich (amok przymusu wykorzystania funduszy na cele urojone j...