Prognozy były całkiem pogodne. Jeszcze przed rokiem współspalanie biomasy i węgla zapowiadano jako receptę na wiele – nie tylko energetycznych i ekologicznych – problemów. Głosy, jakie dochodziły z Ministerstwa Gospodarki, ze specjalistycznych konferencji czy od przedstawicieli energetyki były może nie jednomyślne, ale ich „średnia krajowa” wypadała nadzwyczaj pozytywnie. Ba, nawet z odcieniem entuzjazmu.
Teraz, po niedługim czasie, pojawiają się – albo może: dają się lepiej słyszeć – opinie i komentarze bardziej stonowane, ostrożne, krytyczne… Ich podsumowaniem i fachowym skonkretyzowaniem może być to, o czym na dalszych stronach piszą naukowcy z Politechniki Częstochowskiej. Okazuje się mianowicie, że ze współspalaniem wcale nie będzie tak lekko, łatwo i przyjemnie.
Autorzy artykułu potwierdzają zalety biomasy, ale w kontekście jej współspalania z paliwem konwencjonalnym wyraźnie wskazują na istotne i realne problemy „natury logistycznej, ekonomicznej i technicznej”, które muszą ostudzić zapał dotychczasowych entuzjastów. Zwłaszcza w dalszej perspektywie na horyzoncie gromadzą się tu ciemne chmury, czyli mniejsze lub większe zagrożenia i komplikacje. Na szczęście naukowcy podchodzą do zagadnienia konstruktywnie, polecając technologię, która pozwoli na bardziej efektywne wykorzystanie ograniczonych zasobów kosztownej biomasy.
Sęk w tym, że URE udzielił już sporo koncesji na wytwarzanie zielonej energii w in...