Jest koniec listopada (gdy piszę te słowa), a w Poznaniu (gdzie piszę te słowa) robi się… gorąco. Bo już wkrótce odbędzie się tu wielki międzynarodowy szczyt (już czternasty) poświęcony temu, aby na świecie nie zrobiło się zbyt… gorąco. Klimat na Ziemi zmienia się wprawdzie od początku istnienia naszej małej (stosunkowo) planety, ale wielu naukowców alarmuje, że dalsze ocieplenie, bo z tym mamy obecnie do czynienia, może poważnie zagrozić przynajmniej niektórym krajom. I nie chodzi tylko o problemy gospodarcze czy konieczną zmianę profilu upraw (i jadłospisów), ale może nawet o „być albo nie być” dla pewnych regionów świata.
Aktualnie średnia temperatura na Ziemi wynosi 14°C i żeby uniknąć klimatyczno-cywilizacyjnych perturbacji, których symptomy już obserwujemy, nie powinna się zmienić ani szybko, ani bardzo. Są też bardziej apokaliptyczne scenariusze na wypadek dalszego ocieplenia, ale i łagodna wersja prawdopodobnych wydarzeń zmusza do refleksji. Właśnie! Tych refleksji jest już, przynajmniej w Europie, całkiem sporo. Media alarmują, a naukowcy obradują. Z kolei politycy – jak to oni – lubią walczyć w sprawie, o której dużo się mówi, bo przy okazji można samemu „wypłynąć” (co jest zrozumiałe i bywa pożyteczne). Sęk w tym, że refleksje, obrady i deklaracje wciąż mocno przeważają nad tzw. konkretami, zwłaszcza w skali globalnej.
Owszem, nie można powiedzieć, że nie dzieje się nic, gdyż Unia Europejska jest wręcz proekologicznym prymusem! Jej wytyczne i plany (ot, choćby ambitne „3 x 20%”) dowodzą wysokiej świadomości zagrożeń i sporej determinacji, aby im przeciwdziałać. Problem jednak w tym, by skutecznie zaangażowali się w to wszyscy jej członkowie, a więc i ci, którzy (tak jak Polska) mają spore opóźnienia we wdrażaniu ekologicznych programów i zrozumiałe obawy, że będzie to dla nich bolesne. Ale to mały problem w porównaniu do tego, jak do podobnych działań „zmusić” inne państwa, znacznie potężniejsze gospodarczo, a więc i „groźniejsze ekologicznie”: USA, Chiny, Indie… Zatem jest o czym dyskutować w Poznaniu i o co się martwić – już na całym świecie.
Ale te zmartwienia zostawmy na „po świętach”! Bo skoro Boże Narodzenie chcemy przeżyć w ciepłej, rodzinnej atmosferze, czego wszystkim życzę, to choćby przez ten czas nie warto kojarzyć ciepła z czymś niebezpiecznym. 

Urszula Wojciechowska
Redaktor naczelna