Plany ustawodawców były ambitne ? nowy Kodeks budowlany, nowe uregulowania dotyczące OZE, nowe Prawo wodne? I właśnie te ostatnie przepisy miały stanowić panaceum na wszystkie bolączki wodociągowo-kanalizacyjnego sektora gospodarki. Niestety, stało się inaczej.

Jak to często bywa ? i tym razem nie mierzono sił na zamiary. W przypadku napisania czegoś od podstaw potrzeba dużo więcej czasu niż przy tworzeniu nowelizacji gotowych przepisów. I właśnie tego czasu nam zabrakło. W końcu Unia Europejska zaczęła straszyć Polskę karami za brak implementacji Ramowej Dyrektywy Wodnej i ? chcąc nie chcąc ? trzeba było zrobić to, czego w ogóle nie było w planach, czyli znowelizować istniejące Prawo wodne. Nowelizację przeprowadzono w dwóch etapach. Pierwszy dokument, który opracowano w styczniu br., dotyczył morza i wód przybrzeżnych. Drugi ? czerwcowy ? odnosił się do wód śródlądowych.

W 2000 r. Parlament Unii Europejskiej wydał Dyrektywę Ramową ds. Wody, w której wyraźnie zróżnicowano pojęcia dorzecza i zlewni. ?Dorzeczem? nazwano obszar lądu, z którego cały spływ powierzchniowy jest odprowadzany przez system strumieni, rzek i jezior do morza poprzez pojedyncze ujścia cieku, estuarium lub deltę. ?Zlewnia? natomiast oznacza obszar lądu, z którego cały spływ powierzchniowy jest odprowadzany do określonego punktu w biegu cieku ? zwykle do jeziora lub zbiegu rzek. Również w tym przypadku spływ odbywa się za sprawą systemu strumieni, rzek i jezior. Z...