Antoni Niedziałkowski

Do napisania tego artykułu zmobilizował mnie telefon jednego z czytelników. Prosił on o określenie wielkości koniecznych dopłat do systemu selektywnej zbiórki surowców wtórnych. Ze słów mojego rozmówcy wynikało bowiem, że dotychczas prowadzona przez niego firma, otrzymywała dotacje na prowadzenie zbiórki odpadów w sposób selektywny, lecz na rok następny nie jest ona przewidziana. I jak tu żyć i funkcjonować w takich warunkach?


"Ustawy śmieciowe" jasno wskazują na realizację zasady ponoszenia wydatków unieszkodliwiania odpadów przez wytwarzającego. Obejmuje ona nie tylko koszty zbiórki odpadów i ich składowanie, ale również budowę i eksploatację niezbędnych urządzeń. Skończyły się (prawdopodobnie) czasy budowy składowisk przez gminy przy zerowych stawkach za umieszczanie na nich odpadów. Teraz nawet za składowisko trzeba będzie zapłacić, nie mówiąc już o kosztach jego funkcjonowania. W tak interpretowanym prawie dotacje na "odpady" nie powinny mieć miejsca.
Rozwiązanie takie może zmrozić, zwłaszcza mieszkańców płacących za wywóz odpadów. Może to być również przerażające dla odpowiedzialnych za utrzymanie czystości i porządku w gminach, no bo jak obarczyć mieszkańców - przyszłych wyborców - wszystkimi kosztami zagospodarowania odpadów. Ogrom zadań gminy i ograniczone środki wskazują, że taka konieczność jednak nastąpi i trzeba będzie "przejechać się po grzbietach" wytwarzających odpady. Ale czy na pewno?
Jakkolwiek...