Dla mnie puszką Pandory jest nowe Prawo wodne[1] w obszarze gospodarowania wodami deszczowymi. Sądzę, że po lekturze ustawy nie jestem wyjątkiem. Inspiracją zaczerpniętą z mitu jest jednak wspomniana nadzieja, że w trybie pilnym doprecyzowane zostaną zapisy ustawowe oraz wydane będą akty wykonawcze.

Trochę prawnych dziwadeł w wydaniu polskim

Stara ustawa Prawo wodne miała całkowicie implementować Dyrektywę ściekową[2], a nowa ustawa ? jak możemy przeczytać ? wdraża ją. W kontekście definicji elementów wchodzących w procedury planistyczne ma to pierwszorzędne znaczenie. Obszar gospodarowania wodami deszczowymi był i wciąż jest traktowany po macoszemu. Wymogi, które zostały nałożone na samorządy w nowym Prawie wodnym, wymagają mądrego, wariantowego planowania z dużym naciskiem na koszty wykonania i eksploatacji instalacji retencjonowania i oczyszczania wód deszczowych.

Z artykułu 2. ust. 1) Dyrektywy ściekowej wynika, że ?ścieki komunalne oznaczają ścieki bytowe lub mieszaninę ścieków bytowych ze ściekami przemysłowymi i/lub wodami opadowymi?, a w ust. 3) czytamy, że ?ścieki przemysłowe oznaczają wszelkie ścieki odprowadzane z obszarów, na których prowadzi się działalność handlową lub przemysłową, nie będące ściekami bytowymi lub wodami opadowymi?. W obu przypadkach wody opadowe są skła...