O dorosłości piszemy, gdy człowiek zaczyna być odpowiedzialny za swoje czyny i jest świadomy ich skutków. Te dwa elementy właśnie, odpowiedzialność oraz świadomość skutków, stały się podstawą do skreślenia kilku zdań poniżej.
My i ?oni?
Z pewnością uważamy siebie za wrażliwych, mądrych i dobrze wykształconych. Czy jednak na pewno tacy właśnie jesteśmy? Czy może jesteśmy zapatrzeni w siebie i otaczamy się murem konformizmu? Żyjemy sobie wygodnie w ciepłych domach z bieżącą wodą, nasze dzieci chodzą do pobliskiej szkoły, a w niedzielę idziemy z rodziną do restauracji. Mamy to wszystko, bo urodziliśmy się tutaj. Tutaj, czyli gdzieś w środkowej Europie, jakiś czas po wojnie. Czy to jest wobec tego nasza zasługa, że mamy to wszystko, czym dysponujemy? W czym ta nasza zasługa się objawia? Wolimy nie słyszeć o umierających z głodu dzieciach w różnych zakątkach naszego pięknego świata. Wolimy nie słyszeć, bo to by zburzyło nasz własny wewnętrzny dobrostan. Wolimy nie słyszeć, że przez nasz konsumpcjonizm zużywamy zasoby naturalne, po które mogłyby sięgać przyszłe pokolenia. Zasoby, które tworzyły się przez miliony lat, my zużyjemy w ciągu stu lat. Jak chcemy spojrzeć naszym wnukom w oczy? Piszę te słowa, gdy właściwie niezauważenie minął strajk dzieci w obronie środowiska. Przecież jesteśmy dorośli i co gówniarze będą nam się wymądrzać. Wiemy lepiej… Jesteśmy starsi. A może da się trochę inaczej?
Patrząc z pespektywy naszej branży, zużywamy dobro naturalne, jakim jest woda. Woda, podchodząc do tego społecznie i filozoficznie (jeśli ktoś jest wierzący, może sobie pod to podłożyć naukę społeczną Kościoła), nie należy do nikogo. A my ją sprzedajemy. Sprzedajemy, bo ktoś się kiedyś tak umówił, że jeśli woda jest pod ziemią, na której mieszkasz to jest twoja. Bzdura. Nie jest. Ta woda tak samo należy do nas, jak i do mieszkańców Afryki. Mamy obowiązek ją chronić i mądrze gospodarować. Właśnie tam w Afryce ludzie umierają, bo jej nie mają. Może to właśnie my w Polsce powinniśmy wprowadzić podatek od wody przekazywany na rzecz wodociągowania krajów w Afryce i kanalizowania krajów w Azji? Wiem, że za chwilę ktoś posądzi, że jestem utopistą lub jeszcze lepiej marksistą. Nie jestem. Mam tylko wrażenie, że póki co perfekcyjnie wpisujemy się w neokolonialną politykę realizowaną przez? No właśnie: przez kogo? Przez pieniądz? 
Pewnie często zapominamy, jak wiele dóbr naturalnych użytkujemy bez umiaru. Również wody. Dzisiaj zużywamy w Polsce około 100 l na osobę dziennie. Czy rzeczywiście jest nam aż tyle potrzeba? Badania, do których swego czasu miałem dostęp, określały, iż niezbędne dla człowieka zasoby to około 30 l wody dziennie. To by oznaczało, że marnujemy codziennie przeszło dwukrotnie więcej wody, niż jest nam niezbędne. To powinno budzić wyrzuty sumienia. Produkując wodę, produkujemy dwutlenek węgla, a co za tym idzie, zatruwamy środowisko. Jeśli nie dokonamy zmiany mentalności, to nasze wnuki nas przeklną.
Świat jest jeden
Ten tekst odbiega od tego, co normalnie na tych łamach piszę, lecz strajk dzieci i zbliżający się Dzień Wody skłonił mnie do niniejszych przemyśleń. Jeśli nie nauczymy się umiaru oraz dzielenia się z innymi naszym dobrobytem (użyłem tego słowa celowo i z odpowiedzialnością, a jeśli ktoś twierdzi, że nie ma u nas dobrobytu, to niech pojedzie np. do Etiopii), to będziemy odpowiedzialni za konflikty zbrojne w przyszłych pokoleniach. No, chyba że znów powiemy: co nas to obchodzi. Chyba że znów powiemy, że nasza chata z kraja. Że obrócimy się plecami od tych, których zabija nasza głupota i chciwość. Nie wiem, czy jest możliwa polityczna zgoda wspomagania w potrzebie całych narodów przez całe narody. Obawiam się, że nie. A czy jest możliwe wspomagania całych branż przez całe branże? Nie wiem. Mam nadzieję, że chociaż damy radę uczciwie odpowiedzieć na to pytanie.