Konferencja po konferencji, potem targi i kolejna konferencja, później sympozjum i inne targi, a po nich … następna konferencja i jeszcze jedne targi – tak można by zrelacjonować majowy „rozkład jazdy” w naszej branży. Cieszy (choć zarazem męczy) nie tylko liczba, ale przede wszystkim „jakość” i ranga tych imprez. Bo większość z nich – na czele z „Greepower”. Konferencją i Targami PSEW „Hidroenergią 2012” oraz „Pellets Expo & Brykiet-Expo” – to przedsięwzięcia międzynarodowe, które zagraniczni wystawcy i inwestorzy naprawdę starają się wykorzystać. Jedni, aby się jak najkorzystniej zaprezentować, a inni – by skutecznie wybadać, co u nas w trawie piszczy.

Przedstawianiu najnowszych technologii towarzyszyły więc spotkania, dyskusje i analizy. Oczywiście największe zainteresowanie budził poprawiony projekt ustawy o odnawialnych źródłach energii, który oficjalnie przedstawiono pod koniec maja. Środowisko przyjęło go z ulgą, choć, rzecz jasna, nie oznacza to powszechnej aprobaty, braku kontrowersji i ogólnego zadowolenia. Postulaty i zastrzeżenia zgłoszone do pierwotnej wersji projektu zostały przyjęte w różnym stopniu i zakresie, więc są tacy, którzy uważają, że dokonano zmian „na dobre”, i tacy, którym się one nie podobają. Pomyślnym paradoksem jest wszakże to, że nawet spory „w rodzinie” sprzyjają integracji całego naszego środowiska, co tak czy inaczej może być dla nas wszystkich korzystne.
 
Ale my tu gadu-gadu…, a media i naród (owszem, nie cały) żyją teraz tylko jednym. Przy okazji tej faktycznie nadzwyczajnej imprezy – Euro 2012 – dużo mówi się o logistyce (czy jest wydolna), o policji (czy jest gotowa), o kibicach (czy wierzą w naszych), no i o piłkarzach (czy nie zawiodą tych „wierzących”). O ekologii wspomina się niewiele, choć tu i ówdzie słyszałam lub czytałam o wprowadzeniu kilku hybrydowych autobusów kursujących na stadion czy o nowej kolejce elektrycznej. W Poznaniu widziałam nawet pierwszy całkiem elektryczny autobus (Solaris), który dowozi pasażerów z lotniska i którego karoseria została obłożona… trawą (sztuczną, ale zawsze).
 
Szkoda, że chwaląc się czterema nowymi stadionami, nie możemy dodać, że są one nowoczesne również pod względem ekologicznym. Nie usłyszałam bowiem wzmianki o jakichś instalacjach wykorzystujących OZE, które czyniłyby te stadiony bardziej samowystarczalnymi energetycznie. Straciliśmy więc niepowtarzalną okazję, by tak popularną imprezę wykorzystać do poprawienia naszego ekowizerunku i do sprytnej koedukacji. Wiadomo przecież, że przez skojarzenie z futbolem można łatwo trafić do przekonań milionów – zwłaszcza tych, których poza piłką interesuje niewiele. Pod tym względem Euro 2012 nie okazało się więc „spoko”, ale… ogólnie jest dobrze. Bo „igrzyska” są czasem potrzebne.
 
Urszula Wojciechowska
 Redaktor naczelna