Elektroodpady oddajmy profesjonalistom
Radosław Maj, koordynator projektu ?Elektroodpady w dobre miejsce?, rozmawia z Wojciechem Koneckim, dyrektorem generalnym Związku Pracodawców AGD CECED Polska.
Czym tak naprawdę są elektrośmieci i kiedy powstają?
Elektroodpady powstają ze sprzętu elektrycznego, czyli takiego, który do poprawnego funkcjonowania wymaga prądu lub pola magnetycznego. Wyróżniamy 10 rodzajów urządzeń, z których może powstać ZSEE. Największą grupą są wielkogabarytowe urządzenia AGD, które stanowią ok. 50% masy zebranych elektroodpadów. Zaliczamy do nich np. lodówki, zamrażarki, pralki czy klimatyzatory. Drugą znaczącą grupę stanowią małogabarytowe urządzenia AGD, czyli żelazka, tostery i odkurzacze. Oprócz tego mogą to być np. świetlówki, zabawki, sprzęt rekreacyjny i sportowy, sprzęt do kontroli i pomiaru, teleinformatyczny i telekomunikacyjny, audiowizualny, narzędzia elektryczne, przyrządy medyczne, automaty z napojami, bankomaty itp.
Elektroodpady powstają wtedy, kiedy pozbywamy się sprzętu elektrycznego lub elektronicznego, bo np. uznamy, że dane urządzenie nie spełnia już swoich funkcji lub po prostu nie będzie ono więcej użytkowane, gdyż stało się niemodne. W takich przypadkach stajemy się wytwórcami elektroodpadu.
W jaki sposób możemy wypełnić obowiązki i zgodnie z prawem pozbyć się elektroodpadu?
Elektroodpad powinien trafić do punktu zbiórki ZSEE. Takich miejsc jest bardzo dużo w całej Polsce. Wystarczy sprawdzić ich najbliższą lokalizację na www.ElektroMapa.pl. Punkt zbiórki ZSEE jest obsługiwany zazwyczaj przez profesjonalną firmę zajmującą się zbieraniem sprzętu elektrycznego i elektronicznego oraz jego przekazywaniem do dalszego przetworzenia. Wiele przedsiębiorstw odbierających sprzęt oferuje nieodpłatne zabranie elektroodpadów z naszego domu czy biura. Inna metoda to zostawienie dotychczas używanego urządzenia w sklepie, w którym kupujemy nowy sprzęt. Istnieje też możliwość pozostawienia ZSEE w punkcie serwisowym, jeżeli stwierdzimy, że koszt wyeliminowania usterki jest zbyt duży. Oczywiście o ile nie będzie to stwarzało niebezpieczeństwa dla pracowników takiego punktu i istnieją odpowiednie ku temu warunki lokalowe.
Czy ZSEE uznaje się za odpady niebezpieczne?
Tak, gdyż urządzenia te zawierają trujące substancje, takie jak brom, chrom, kadm, freon i wiele innych. W prawidłowo przeprowadzanym procesie przetwarzania są one bezpiecznie uwalniane. Natomiast bez profesjonalnego zaplecza takie substancje mogą w niekontrolowany sposób przedostać się do środowiska i stworzyć zagrożenie dla życia ludzi lub zwierząt.
Podkreślam przy tym, że powyższe stwierdzenie nie oznacza, że sam sprzęt jest niebezpieczny. Jego bezpieczeństwo gwarantuje producent, który umieścił na nim znak CE. Niemniej w najlepiej pojętym interesie wszystkich odradzamy samodzielny ?recykling?.
Czyli jako konsumenci mamy tylko jeden obowiązek ? oddać elektroodpady?
Właśnie tak. Resztę zrobią producenci, którzy finansują cały system recyklingu. Warto jednak wspomnieć o korzyściach płynących z wypełniania tego niezbyt uciążliwego obowiązku. Po pierwsze, pozbywając się elektroodpadu zgodnie z prawem, przyczyniamy się do zmniejszenia liczby ZSEE w lasach czy na wysypiskach. Po drugie, zawarte w sprzęcie niebezpieczne substancje nie zatrują powietrza albo wód gruntowych. Po trzecie, przyczyniamy się do wykorzystania surowców wtórnych, dzięki czemu w mniejszym stopniu eksploatowane są zasoby naturalne naszej planety.
Warto także zwrócić uwagę konsumentów na fakt, że użytkowanie sprzętu liczącego więcej niż 10 lat jest dosyć kosztowne, gdyż urządzenia te pobierają więcej energii elektrycznej niż sprzęt produkowany dzisiaj. Zatem ich wymiana pozwoliłaby nawet kilkukrotnie obniżyć zużycie prądu, a przez to także emisję CO2. Przykładowo ci, którzy wymienią swoją 15-letnią lodówkę na nową, mogą zaoszczędzić co roku ok. 300 kWh, czyli blisko 250 zł.
Ile obecnie zbiera się u nas elektroodpadów?
Według najnowszych danych z raportu o systemie ZSEE, który co roku przygotowuje Główny Inspektorat Ochrony Środowiska, w 2012 r. zebrano niecałe 3,88 kg elektroodpadów na jednego mieszkańca. W sumie to ok. 150 tys. ton. To wciąż mniej niż unijne minimum, które, wg dyrektywy WEEE, od 2008 r. wynosi 4 kg na osobę. Ponad 85% masy ZSEE poddaje się recyklingowi.
Zgodnie z obowiązującą w Unii Europejskiej hierarchią postępowania z odpadami ponowne użycie powinno być priorytetem. Jak to wygląda w Polsce?
Liczba urządzeń powstałych dzięki zbiórce elektroodpadów i ich ponownemu użyciu (ang. re-use) wzrasta co roku o kilkadziesiąt procent. Jednak sam re-use wagowo to tylko kilka procent całej masy zbiórki ZSEE. Są to po prostu zużyte urządzenia, które zabrano z gratowisk i naprawiono. Ponowne użycie jest jednak priorytetem w zasadach postępowania z odpadami i z pewnością rynek ten będzie się rozwijał. Oczywiście wszyscy stosujący re-use powinni mieć świadomość, że zmieniając elektroodpady w sprzęt nadający się do ponownego użytkowania, ponoszą odpowiedzialność za taki produkt i podlegają takim obowiązkom jak producenci, a więc sprzęt powinien spełniać wymogi dyrektywy RoHS (substancje niebezpieczne w sprzęcie), ekoprojektu czy etykietowania etykietą energetyczną.
Od 2012 r. obowiązuje nowa dyrektywa, tzw. WEEE 2. Jakie zmiany czekają nas w związku z jej przyjęciem?
Bardzo istotne, gdyż od 2016 r. będziemy musieli zbierać 40% masy sprzętu wprowadzonego do obrotu w Polsce, a od 2021 r. będzie to już 65%. Według aktualnych danych o masie sprzedanego sprzętu (ok 13 kg per capita rocznie), producenci oraz importerzy sprzętu elektrycznego i elektronicznego musieliby zebrać nie 4 kg, ale ponad 8 kg na jednego mieszkańca. Oczywiście za 8 lat rynek elektroniki powinien wzrosnąć, zatem możliwe, że trzeba będzie zbierać nawet 10 kg. Czy jest to realne wyzwanie, czy abstrakcja, przekonamy się za jakiś czas, ale już teraz niektóre badania dowodzą, że gospodarstwa wytwarzają rocznie niecałe 6 kg zużytego sprzętu na osobę. Wymogi mogłyby się zatem okazać wyższe niż polskie możliwości. To właśnie z tego względu w dyrektywie wprowadzono pewne alternatywne rozwiązanie obliczania poziomów zbiórki. Każde państwo w Unii będzie mogło rozważyć, czy realizować poziomy zbierania liczone od procentu masy sprzętu sprzedanego, czy od procentu masy elektroodpadów rzeczywiście wytworzonych przez gospodarstwa domowe.
A czym w praktyce różnią się te wspomniane metodologie?
Ostatnia wersja, nad którą obecnie pracują eksperci Komisji Europejskiej, jest bardziej skomplikowana, ale nie zmuszałaby do zbierania zużytego sprzętu, którego nie ma. A takie ryzyko niosą za sobą wymogi pierwszej metody, bazującej na masie sprzętu sprzedanego w ostatnich trzech latach. To może grozić tym, że firmy zbierające ZSEE i gminy stoczą swoistą walkę o elektroodpady, a koszt zbiórki czegoś, czego nie ma, bo nie zostało wytworzone, w ostatecznym rozrachunku poniosą konsumenci.
Kto dzisiaj kontroluje system ZSEE?
Nadzór nad tym fragmentem rynku sprawuje wspomniany wcześniej GIOŚ, czyli Główny Inspektorat Ochrony Środowiska. Jak jednak dowodzą jego coroczne raporty, nie jest on w stanie sprawdzić wszystkich sprawozdań nadsyłanych przez uczestników tego rynku. To, bagatela, ponad 15 tysięcy firm, w tym producenci i importerzy, firmy recyklingowe, punkty skupu złomu, a nawet apteki.
Czy są podejmowane próby poprawienia systemu kontroli recyklingu elektroodpadów?
Obecnie następuje transpozycja do prawa polskiego unijnej dyrektywy o zużytym sprzęcie (2012/19/UE). Jedną z kluczowych propozycji poprawy sytuacji jest stworzenie elektronicznego systemu monitorującego przepływ zużytego sprzętu. System obejmie podmioty zbierające zużyty sprzęt, podmioty zajmujące się jego zagospodarowaniem i te, które prowadzą odzysk oraz recykling. Wszystkie firmy uczestniczące w systemie ZSEE przekazywałyby więc niezbędne dane on-line. Taki system, działający w trybie rzeczywistym, znacznie ograniczyłby możliwość produkowania fikcyjnych dokumentów, potwierdzających przetworzenie odpadów, które nie powstały. Przede wszystkim jednak byłby doskonałym narzędziem dla inspektorów nadzoru rynku, gdyż odciążyłby ich od obowiązku weryfikacji tysięcy sprawozdań oraz wskazałby znalezione niezgodności w przepływie ZSEE.
Pracodawcy odpowiedzialni za organizację całego rynku będą wspierać Ministerstwo Środowiska i inspekcje w zakresie realizacji tej koncepcji.
Czy to nie za duże obciążenie dla firm?
Wszyscy i tak prowadzą własną ewidencję elektroniczną. Wszystkim uczestnikom rynku powinno zależeć na przejrzystości rynku ZSEE, bo zbudowanie systemu zapewniającego ochronę środowiska i życia ludzkiego leży w interesie każdego z nas. Prawda jest taka, że po ośmiu latach działania obecnego systemu ZSEE wszyscy mają świadomość, że zmiany w nim są konieczne. System elektronicznego monitoringu jest krokiem w dobrym kierunku. Zniwelowałoby handel kwitami i szarą strefę, a firmy zyskałyby na zmniejszeniu skali biurokracji.
Co z poufnością danych osobowych w takim przedsięwzięciu?
To warunek konieczny i podstawowy. Zgodnie z projektem założeń do ustawy, nadzór nad systemem monitorowania zostanie powierzony głównemu inspektorowi ochrony środowiska. W dobie certyfikacji bezpieczeństwa danych nie jest to żadnym problemem dla firm, które się w tym specjalizują.
A jaka jest wiedza na temat elektroodpadów?
Rok 2013 okazał się chyba rekordowy pod względem kampanii edukacyjnych związanych stricte z problematyką elektroodpadów. Składają się na to działania organizacji odzysku, czyli firm realizujących w imieniu producentów obowiązek zbierania i przetwarzania elektroodpadów. Każda z nich musi przeznaczyć na edukację co najmniej 5% swoich przychodów. W sprawę zaangażował się także Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska, który w 2012 r. dofinansował wiele kampanii, np. ?Oddaj elektroodpady w dobre miejsce?. Szacuję, że łączna wartość takich dofinansowań Funduszu to kilka milionów złotych. Wspomniana kampania realizowana właśnie przez CECED Polska została najwyżej oceniona w konkursie NFOŚiGW na kampanię edukacyjną na temat elektroodpadów.
Jakie działania realizuje się w ramach waszego projektu?
Projekt jest zróżnicowany, a więc dość skomplikowany w realizacji. Po dwóch miesiącach negocjacji szczegółów umowy i dwóch miesiącach przygotowań wystartowaliśmy na początku 2013 r. Powstała strona projektu www.ElektrosmieciWsieci.pl, a rozpoczęcie kampanii podkreśliliśmy konferencją prasową. Przez dwa dni można było o nas usłyszeć np. w ?Trójce?. W tym samym czasie powstała gra ?Atak Elektrozombie?, którą umieściliśmy na Fan Page?u Pogromcy Elektroodpadów na FB. Już ponad 3 tys. osób w nią zagrało, a najlepszych co miesiąc nagradzamy tabletami. Na naszej stronie internetowej uruchomiliśmy także wspomnianą wcześniej ElektroMapę.pl, czyli największą niekomercyjną mapę legalnych punktów zbiórki elektroodpadów. Obecnie odwiedza ją ponad 5 tys. osób miesięcznie ? to duży sukces! Każdy też może dodać on-line punkt zbiórki do mapy. Mapę i projekt promowaliśmy w 170 sklepach RTV Euro AGD, na Ceneo.pl czy Tablicy.pl.
Czyli typowa kampania konsumencka?
Nie do końca, bo to tylko cześć projektu. Spotkaliśmy się także z ponad 100 pracownikami gmin i firm zbierających, zakładów przetwarzania oraz ze 140 szefami punktów serwisowych w całej Polsce. Każde takie spotkanie także nas samych dużo nauczyło.
A kiedy zakończenie projektu?
Pod koniec tego roku. Ale już zastanawiamy się nad możliwościami kontynuacji niektórych naszych działań, takich jak Elektromapa.pl. Być może połączymy kwestię elektroodpadów z efektywnością energetyczną nowych, innowacyjnych urządzeń.