W trakcie kampanii wyborczej tematyka odnawialnych źródeł energii czy energetyki obywatelskiej praktycznie nie zaistniała w poważnych publicznych debatach. Dla żadnego z ugrupowań nie jest to kwestia, o którą naprawdę warto walczyć. W mediach tak kluczowa sprawa jak energetyka, zostaje sprowadzona do dramatu sektora górniczego. Poza tym mówi się jeszcze o tzw. ustawie antysmogowej. Natomiast o ogłoszonym latem 20. stopniu zasilania, z którym na tak dużą skalę mieliśmy do czynienia po raz pierwszy od czasów komunizmu, dziś już nikt nie pamięta. O kontrowersyjnym projekcie polskiej elektrowni jądrowej też lepiej nie mówić głośno, zgodnie z rosyjskim porzekadłem ? ?ciszej będziesz, dalej zajedziesz?.

O czym to może świadczyć? Po prostu o tym, w którym miejscu na ścieżce cywilizacyjnego rozwoju się znajdujemy jako społeczeństwo. Bo przecież politycy opowiadają tylko o tym, o czym wyborcy chcą słyszeć.

Ktokolwiek zdobędzie władze, najprawdopodobniej jedynie doraźnie rozwiąże problem górnictwa, czyli podobnie jak dotychczas, zasypując dysfunkcyjne kopalniane szyby pieniędzmi podatników. Wypieramy z politycznej świadomości fakt, że światowe ceny kopalnych surowców energetycznych będą niskie jeszcze bardzo długo i koszty wydobycia polskich kopalń w większości są po prostu zbyt wysokie. Nie inaczej dzieje się na rynku ropy naftowej (np. Shell właśnie ostatecznie zrezygnował z projektów w Arktyce) czy elektrowni jądrowych (np. Francja zaczęła wdrażać własną we...