Niniejszy tekst piszę na kilka dni przed wyborami do Parlamentu Europejskiego. Oczekiwania wobec nowej kadencji tej instytucji są bardzo duże, podobnie jak wobec nowego składu i kształtu Komisji Europejskiej. To przecież właśnie te instytucje kreują naszą rzeczywistość, na szczęcie wciąż z uwzględnieniem głosów krajów członkowskich, wypowiadających się na forum Rady UE. Jednak żeby mieć większy wpływ na to, co dzieje się w Brukseli, warto tak wybierać w eurowyborach swoich przedstawicieli, aby ci nie działali, mówiąc w wielkim skrócie, przeciwko nam. Czy oddając swój głos, kierowaliśmy się instynktem, przeczuciem czy może jednak przemyśleliśmy wcześniej sprawę i przystępując do urn, wiedzieliśmy już, z którymi ludźmi czy opcją polityczną wiążemy największe nadzieje?

Coraz częściej słyszę, że ?klimatyczna porażka? UE spowoduje, iż nowy skład unijnego parlamentu będzie bardziej poprzemysłowy i zacznie bronić przede wszystkim interesów gospodarczych oraz konkurencyjności naszych przedsiębiorstw. Z perspektywy sektora biopaliw można by rzec, że nie są to pomyślne informacje, skoro to przecież stricte wytwór wspólnotowej polityki klimatyczno-energetycznej. Niemniej śmiem twierdzić, że tak uważają w szczególności nasi przeciwnicy, ponieważ praktyka dowiodła, iż biopaliwa zapewnią nie tylko redukcję emisji gazów cieplarnianych, ale może przede wszystkim rozwój gospodarki, przemysłu i zwiększenie liczby miejsc pracy. Nie będę rozpisywał się o wszelkich korzyściach ekonomicznych z tym związanych, mam jedynie wrażenie, że temu zagadnieniu poświęciłem już całkiem sporo miejsca w ?Czystej Energii?.

Wracając do wątku wyborczego, można by rzec, że przyszłość biopaliw, zarówno ta w perspektywie najbliższych lat, jak i kolejnych dekad, zależy również od tego, jakich reprezentantów wybrały poszczególne państwa członkowskie. Zatem my, to znaczy społeczeństwo, wybraliśmy przyszłość zarówno biopaliw, jak i wszelkich innych dziedzin gospodarki w Europie. Życie pokazuje, że nie zawsze sztucznie wymuszony postęp jest najlepszą drogą rozwoju. W przypadku biopaliw, mając na uwadze obserwowaną od prawie dwóch lat mydlaną operę z wnioskiem legislacyjnym KE w tle, o którym też już chyba za dużo pisałem, może być podobnie. Jeśli mówimy o aktualnym kształcie przemysłu, podkreślam po dwakroć słowo ?przemysł?, opartego w dodatku na lokalnych surowcach, to naprawdę nie widzę w tym zagrożenia dla dalszego istnienia świata, jeśli biopaliwa będą produkowane z surowców rolnych. Powiem więcej ? po ostatnich spotkaniach z rolnikami, i to nie topowymi działaczami, a ?szarymi producentami ? rzepaku i zbóż, patrzącymi z dużym niepokojem na potencjalne ograniczenie dla ich działalności w łańcuchu wytwórczym biopaliw, jestem przekonany, że to, co stało się w tym zakresie, naprawdę miało sens. Nie chciałbym bowiem i nikomu nie życzę, aby proinnowacyjne dążenia, pokazywane jedynie z perspektywy korzyści i rozwoju, przybrały postać znanej już chyba wszystkim ?baby z brodą?, którą postępowa część Europy uznała niedawno za największy talent wokalny Starego Kontynentu. Wiele rzeczy da się pogodzić, ale bez przesady. Ufam, że i na naszym biopaliwowym podwórku nie są konieczne zmiany w stylu wytnij ? wstaw, lecz nastąpi raczej naturalna konwersja. Do tego jednak potrzebny jest czas i mam nadzieję, że nowe władze UE, zarówno te na szczeblu parlamentarnym, jak i komisyjnym, będą to rozumiały.

Adam Stępień 
Krajowa Izba Biopaliw