Gdy zajmujemy się praktyką niestosowania prawa przez niektóre jednostki samorządu terytorialnego (JST), na czoło tej stawki wybija się ?doktryna? Teckal. I gdyby nie wdawać się w spór o jej ?umocowanie? w europrawie, lecz przyjrzeć się użytkowaniu tej formuły, można by odnieść wrażenie, że jest to odcinek programu ?Zrób to sam? Adama Słodowego. Nie zdarza się bowiem, aby związany z samorządem działacz uważał za stosowne powiedzieć, po co sięga po taki byt prawny i dlaczego w istocie jest on konstruowany.

Nikt nie stawia pytań, czy stosowanie doktryny ?in house? nie wywoła negatywnych skutków ubocznych, dewaluujących wartości wyższego rzędu. Tymczasem ? myślenie w kategorii: ?pstryk? i mamy wehikuł ? powoduje złamanie za jednym zamachem wszystkich fundamentalnych idei unijnego ładu normatywnego: pomocniczości instytucji publicznych względem społeczeństwa obywatelskiego, z prawem obywateli do swobody kontraktowej, niedyskryminacyjnego podejścia do uczestników gry rynkowej, bez względu na formę i reprezentację własności, prymatu rynku i konkurencji nad monopolem i etatyzmem oraz absolutnej ?przejrzystości? w wydawaniu publicznych pieniędzy. Powszechnie lekceważony jest ? powtarzany do znudzenia w dokumentach europejskich ? motyw uprzedniości (w pkt 2, przyp. 1 Komunikatu1). Uprzednio właśnie należy sporządzić publiczny ?wniosek? zawierający co najmniej powód ingerencji w procesy gospodarcze, zamierzony czas jej trwania, przewidywane ko...