W 1997 r. podczas negocjowania zapisów historycznego Protokołu z Kioto przedstawiciele UE należeli do liderów tamtego porozumienia. To oni starali się jak najwyżej podnieść poprzeczkę wymagań dotyczących redukcji gazów cieplarnianych. Negocjatorzy z innych, pozaeuropejskich najbogatszych państw nie traktowali tej sprawy tak pryncypialnie. Stany Zjednoczone zlekceważyły problem. Amerykańscy eksperci, po oszacowaniu strat i zysków, uznali, że ochrona klimatu jest nieopłacalna. Przypomnijmy, że państwa, które w Kioto podpisały porozumienie, zobowiązały się do ograniczenia emisji gazów cieplarnianych o ok. 6% w ciągu 15 lat. Z dzisiejszej perspektywy zobowiązania te wydają się nader skromne, a idące za nimi zmiany – raczej kosmetyczne. Niemniej był to krok o historycznym znaczeniu.
Od tamtego czasu minęło ponad 10 lat. Problem ocieplenia klimatu traktowany jest coraz poważniej. Bo też anomalie pogodowe są coraz dotkliwsze, a bywa, że i katastrofalne w skutkach. Prace nagrodzonego Nagrodą Nobla Międzyrządowego Panelu ds. Zmian Klimatu, raport Sterna i inne liczne opracowania naukowe wskazują na związek działalności ludzkiej z podnoszeniem się temperatury na Ziemi. I znów państwa UE są najbardziej zaangażowane w przeciwdziałanie zmianom klimatycznym. Centrum debaty na ten temat przeniosło się z Kioto do Brukseli.
W marcu ub.r. przywódcy państw unijnych złożyli kolejną, znacznie dalej posuniętą deklarację: „3 x 20%”. Chodzi o 20-procentową redukcję zużycia energii, zmniejszenie emisji CO2 o 20% oraz wzrost o 20% udziału energii odnawialnych (OZE) w bilansie energetycznym do 2020 r. W styczniu br. Komisja Europejska przedstawiła pakiet czterech dyrektyw, które mają ułatwić realizację tych celów. Określiła także konkretne limity dla swoich państw członkowskich.
Polsce wyznaczono limit OZE w 2020 r. w wysokości 15%. Nasi przedstawiciele proponowali 11%, lecz Komisja stwierdziła, że mamy duże możliwości rozwoju elektrowni wiatrowych oraz wykorzystania biomasy w celach energetycznych. Krajom lepiej rozwiniętym lub posiadającym lepsze warunki do produkcji energii ze źródeł odnawialnych wyznaczono wyższe limity. Przedstawiciele UE oświadczyli też, że jest ona w stanie podnieść zobowiązanie dla wprowadzenia OZE do 30% do 2020 r. w ramach nowego globalnego porozumienia postKioto, jeśli inne kraje rozwinięte zobowiążą się do poważnych redukcji emisji.
Szczególnie ważne są zobowiązania dotyczące zmniejszenia emisji CO2. W pewnej mierze nastąpi to wskutek przestawienia części energetyki na OZE. Oprócz tego Komisja proponuje inne sposoby obniżenia ogólnej ilości gazów cieplarnianych. Jednym z nich ma być handel emisjami. Zaproponowane rozwiązanie polega na handlowaniu prawami do emisji CO2 wewnątrz poszczególnych branż przemysłowych na terenie UE, a nie pomiędzy państwami. Prawa do emisji na określonym poziomie mają być przydzielone całym sektorom gospodarki, takim jak energetyka, metalurgia, produkcja cementu i papieru, przemysł chemiczny itd. Handel emisjami ma się rozpocząć w 2013 r. w sektorze energetyki. Kolejne branże zostaną włączone do tego systemu nieco później i stopniowo.
Emisje CO2 z transportu, budownictwa, rolnictwa i gospodarki odpadami będą poddane innym regułom. Tu o limitach zadecyduje PKB. Kraje biedniejsze uzyskają nawet prawo do zwiększenia emisji do 2020 r., przykładowo Polska – o 14%, a Bułgaria – o 20% w stosunku do bazowego 2005 r. W tym okresie najwyżej rozwinięte kraje unijne, np. Dania, Luksemburg i Irlandia, będą musiały zmniejszyć emisję CO2 o 20%.
Koszt realizacji tych zobowiązań oszacowano w UE na 60 mld euro, co stanowi 0,5% unijnego PKB. Przewiduje się, że do 2020 r. ceny energii wzrosną w granicach 10-15%. Przewodniczący Komisji Europejskiej przekonuje, że niepodjęcie tych działań kosztować może znacznie więcej. Przywołuje się tu znaną z raportu Sterna prognozę spadku unijnego PKB o 20% na skutek bierności w obliczu zmian klimatycznych. Komisja Europejska pokrótce wymienia też inne pozytywne efekty przyjęcia zaproponowanych rozwiązań. Znacznie zmniejszy się uzależnienie od importu ropy i gazu, co może przynieść oszczędności na poziomie 50 mld euro rocznie. Produkcja energii ze źródeł odnawialnych już dziś daje ok. 300 tys. miejsc pracy i obroty w wysokości 20 mld euro. Podwojenie lub nawet potrojenie wykorzystania OZE pozwoli na utworzenie dalszych tysięcy „zielonych” miejsc pracy i uzyskanie wysokich dochodów. Komisja zaproponowała także interesującą dla nas dyrektywę o wychwytywaniu i magazynowaniu CO2 pochodzącego z emisji do atmosfery. Jej celem jest ułatwienie rozwoju kosztownej technologii, która pozwoli uruchomić ten proces na skalę przemysłową. Tego rodzaju rozwiązania mają szczególne znaczenie dla takich krajów jak Polska, w których energetyka opiera się głównie na wykorzystaniu węgla. Dla przypomnienia, w Polsce 94% energii elektrycznej pochodzi z węgla brunatnego i kamiennego.
Propozycje Komisji muszą przejść akceptację w krajach członkowskich i w Parlamencie Europejskim. Dyskusje będą na pewno gorące. Ale równie gorący robi się klimat. Może wreszcie dostrzegą to również te państwa, które najwięcej dokładają do globalnego paleniska, lecz najmniej czują się za to odpowiedzialne.

Radosław Gawlik
członek Rady Krajowej Zieloni 2004

Tytuł od redakcji