No, i się zaczęło! Może jeszcze nieoficjalnie, ale jednak. Rozpoczęła się dyskusja o regulatorze w naszej branży. Jak się wydaje, na razie są to rozmowy nieoficjalne, kuluarowe, ale z pewnością ?coś jest na rzeczy?.

Jednak może najpierw przybliżę niezorientowanym genezę tej dyskusji. Otóż w trakcie konferencji ENVICON Water, która odbyła się podczas Targów WOD-KAN w Bydgoszczy, minister M. Gajda zaprezentował ogólny zarys skutków wprowadzenia nowej ustawy Prawo wodne. Przedstawiciele przedsiębiorstw wodociągowych poinformowali ministra o potencjalnych konsekwencjach takich rozwiązań, które przełożą się na mniej więcej 20-30-procentowy wzrost kosztów dla naszych przedsiębiorstw. W sposób oczywisty w znacznej mierze znajdzie to odzwierciedlenie w taryfach. W związku z takim dictum minister, udzielając wywiadu jednej z gazet, zaproponował administracyjne ograniczenie wysokości taryf. Tyle przyczynku do dyskusji na temat regulatora, ponieważ o zawiłościach Prawa wodnego nie będę pisał, gdyż z pewnością uczyni to rzesza prawników. Chciałbym jedynie wypowiedzieć się na temat urzędu regulatora, a właściwie wtrącić swoje trzy grosze w dyskusji, która już się w kuluarach toczy. Nie chcę przywoływać argumentów za lub przeciw centralnej regulacji, a jedynie podkreślić, jakie zadania oraz kompetencje powinien mieć taki urząd.

Odpowiednie przygotowanie

Jak wiadomo, nasza branża jest bardzo rozdrobniona. Blisko dwa tysiące przedsięb...