Stało się to, co przewidywałem. Nikt nie pomógł przedsiębiorstwom wodociągowym przejść przez trudny okres między dwiema perspektywami unijnymi. W ten sposób zostaliśmy ?nagrodzeni? za realizację olbrzymich inwestycji. Musieliśmy sobie radzić sami, a koszty były nieuniknione. Ale żeby uczynić je jak najniższymi, wystarczyło rozejrzeć się wokół.

Wolałbym nie przechwalać się takimi zdolnościami, ale, niestety, miałem rację. Rok temu na tych łamach zastanawiałem się, jak zagospodarować specjalistów zajmujących się inwestycjami unijnymi. Nieuchronnie dobiegały one końca, a nowa perspektywa finansowa UE na lata 2014-2020 była jeszcze w powijakach. Pisałem wtedy: Pojawiają się pomysły, aby można było zatrzymać w przedsiębiorstwie unijnych specjalistów aż do czasu wdrożenia projektów z nowej perspektywy finansowania, a koszt ich zatrudnienia wliczyć w realizację nowych projektów. I to jest optymalne rozwiązanie. Obawiam się tylko, że nie uda się go zastosować. Rozlegną się populistyczne głosy, że to marnowanie unijnych środków. Tymczasem dla mnie to dokładnie taka sama sytuacja, jak wypłacanie wynagrodzenia za tzw. gotowość do pracy. Od lat mamy przecież z tym do czynienia w naszych spółkach i w innych branżach, w których konieczna jest ciągłość pracy.

Obawy się potwierdziły

Opowiem, jak to było na naszym kieleckim podwórku. Do końca 2015 r. realizowaliśmy projekt rozbudowy sieci wod-kan,...