Od 1995 r. powierzchnia upraw roślin transgranicznych na całym świecie stale rośnie. Zwiększa się także liczba krajów zainteresowanych tymi uprawami na swoim terytorium. Pierwszą rośliną genetycznie zmodyfikowaną i wprowadzoną do uprawy, a następnie do obrotu handlowego, był pomidor.


Część przyrodników uważa, że potencjalnym poważnym zagrożeniem dla środowiska jest rozwój rolnictwa opartego na uprawach i hodowli organizmów genetycznie zmodyfikowanych, tzw. GMO. Sądzą oni, że zaburzenia, jakie mogą spowodować uwolnione do naturalnych i półnaturalnych ekosystemów GMO, będą większe niż te, które były wynikiem introdukcji gatunków obcych. Istnieją także obawy (jak dotąd nie potwierdzone) zanieczyszczenia upraw roślin niemodyfikowanych genetycznie cechami pochodzącymi od roślin GMO.
Uprawa roślin genetycznie modyfikowanych (transgenicznych) na wielką skalę jest faktem od co najmniej kilkunastu lat. Do zalet upraw GMO należy m.in. większa odporność roślin na stres, zwłaszcza na przymrozki, susze i gradacje szkodników, oraz eliminacja lub znaczne ograniczenie chemicznych środków ochrony roślin. Odpowiednio modyfikowane genetycznie rośliny uprawne mogą stać się odporne na choroby bakteryjne i grzybowe lub zniszczenie przez rozwój szkodliwych dla tych upraw owadów.
W 2005 r. większość uprawianych przez człowieka roślin doczekała się rozmaitych modyfikacji genetycznych, jednak jak dotąd nie wszystkie są powszechnie używane w produkcji rolniczej. Obecnie pierwsze miejsce na świecie wśród upraw roślin transgenicznych zajmuje soja (56% całkowitej powierzchni upraw), następnie bawełna (28%), rzepak (19%) i kukurydza (14%).
Zdecydowanie mniej popularne są modyfikacje genetyczne zwierząt, głównie ze względu na bardziej skomplikowany, długotrwały i kosztowny proces uzyskania pożądanych celów. Eksperymenty genetyczne nad uzyskaniem szybszego wzrostu zwierząt hodowlanych o lepszej jakości mięsa i mleka, zwiększonej odporności na choroby oraz większej produkcji białek lub enzymów wykorzystywanych w przemyśle farmaceutycznym trwają jednak nieprzerwanie i rezultaty wielu z nich bez wątpienia będą wdrażane do praktyki gospodarczej.
Zakłada się, że modyfikacje genetyczne zwiększające odporność roślin na herbicydy i owady będące w uprawach szkodnikami, choroby wirusowe, bakteryjne lub grzybowe oraz na niekorzystne warunki termiczne lub wilgotnościowe, a także poprawiające cechy użytkowe roślin (smak, barwę, zapach, zawartość niektórych substancji), podobnie jak modyfikacje genetyczne zwierząt hodowlanych, dzięki którym hodowca uzyska więcej mięsa lub mleka, mogą być wielką szansą wyżywienia stale rosnącej liczby ludności. Dla producentów, zwłaszcza wielkotowarowych, technologie oparte na organizmach transgenicznych są bardzo istotną alternatywą np. wobec kosztownego stosowania środków chemicznych w celu walki z chorobami i szkodnikami.
Współczesna koncepcja ochrony różnorodności biologicznej znacznie wykracza poza tra­dycyjnie rozumianą ochronę przyrody, ograniczoną do dziko żyjących gatunków roślin i zwierząt oraz na­turalnych lub półnaturalnych ekosystemów. Ogromna część zasobów genowych biosfery zawarta jest bowiem w uprawianych roślinach lub hodowanych zwierzętach, które także winny być objęte należytą ochroną.


Obecnie 19% całkowitej powierzchni upraw roślin transgenicznych zajmuje rzepak.

Korzyści z biosfery
Z punktu widzenia ochrony przyrody zachowanie bioróżnorodności jest istotne głównie dla populacji ludzkich. Dążąc do monokultur w uprawach roślin oraz do otrzymania nowych właściwości roślin i zwierząt, które są ludziom potrzebne, a które nie występowały wcześniej w przyrodzie, człowiek zmienia środowisko. Jednak wciąż brakuje jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, jakie będą efekty obecnych działań za kilka pokoleń. Nie potrafimy też określić, jaką wagę może mieć liczba gatunków w biosferze, co jest niezwykle istotne dla oceny znaczenia postępującego zmniejszania się różnorodności gatunkowej. Ocena ta  ma znaczenie wyłącznie partykularne, jednak nie tylko z punktu widzenia znaczenia gospodarczego, ale także ze względów etycznych. Co to konkretnie oznacza, zależy jednak od przyjętego systemu wartości i różni się w wielu kulturach. Ochrona bioróżnorodności może być jednak tylko globalna albo żadna.
Zachowanie różnorodności gatunkowej ma znaczenie dla korzyści uzyskiwanych przez człowieka bezpośrednio z zasobów współczesnej biosfery oraz dla konieczności utrzymania jej w stanie zapewniającym podtrzymanie cywilizacji ludzkiej również w przyszłości.
Na pierwszym miejscu jest produkcja żywności, leków i wielu innych surowców. Obecnie źródłem pokarmu człowieka jest niewielka grupa gatunków (95% pokarmu ludzkości zapewnia 30 gatunków roślin, z tego tylko pszenica, kukurydza, ryż i ziemniaki dają ponad połowę). Ale w zmieniających się warunkach życia człowieka (klimatycznych, geochemicznych i populacyjnych) może się okazać, że inne gatunki roślin okażą się bardziej przydatne. Przyszłe pokolenia nie będą mogły z nich korzystać, jeżeli obecnie gatunki te bezpowrotnie zniszczymy. Podobnie od niepamiętnych czasów człowiek stosuje najrozmaitsze leki, korzystając z różnorodności biosfery albo bezpośrednio, jako gotowe surowce farmaceutyczne, czasem nie do zastąpienia przez syntetyki, albo jako wzorce, na podstawie których może syntetyzować identyczne lub ulepszone leki. Najważniejsze jednak może być przyszłe wykorzystywanie różnorodności gatunkowej w technicznych zastosowaniach biologii molekularnej. Inżynieria genetyczna korzysta bowiem z gotowych, istniejących genów, pobieranych od przeróżnych organizmów. Wykorzystywanie rozmaitych genów do biologicznej produkcji żywności, surowców i leków oraz w różnych procesach dotyczących ochrony środowiska będzie miało coraz większe znaczenie. Dlatego oczywiste jest, że troska o utrzymanie nieuszczuplonej puli genowej biosfery jest tak samo racjonalna jak o oszczędne gospodarowanie wszystkimi innymi nieodnawialnymi zasobami Ziemi.
Tak naprawdę nie wiadomo, czy w ogóle istnieje i jaki jest związek między liczbą gatunków a długotrwałym utrzymaniem biosfery. Nie jest także oczywiste, jaki stan tej biosfery miałby przyszłym populacjom ludzi najbardziej odpowiadać. Jednak nawet najmniejsza obawa, że zmniejszenie liczby gatunków organizmów może zmienić środowisko życia człowieka na gorsze, powinna prowadzić do wszelkich działań zapobiegających możliwościom powstania takich niekorzystnych sytuacji.


Czynności związane z tworzeniem „strefy wolnej od upraw genetycznie modyfikowanych” na terenie gmin oraz sprawowanie nadzoru nad uprawami prowadzonymi w tych strefach miałyby należeć do zadań własnych gminy.

Obojętna bioróżnorodność
Bioróżnorodność jest dla ekosystemów i biocenoz zupełnie obojętna. Jedyną wartość stanowi tylko dla człowieka, który dla własnych potrzeb, nie tylko utylitarnych, jest zainteresowany wiedzą na temat bogactwa lub ubóstwa gatunków oraz poznaniem mechanizmów utrzymywania się różnorodności biologicznej i jej związków z funkcjonowaniem ekosystemów.
Wyżywienie rosnącej liczby ludności świata jest uzależnione od ciągłego zwiększania różnorodności biologicznej istniejących genotypów (odmian, ekotypów, linii, ras) roślin uprawnych i zwierząt gospodar­skich. Chociaż alternatywą może być powszechne zastosowanie roślin i zwierząt genetycznie modyfikowanych, to jednak inżynieria genetyczna także opiera się na istniejących zasobach genowych organizmów dziko występujących. Należy więc je chronić w możliwie ich największej różnorodności.
Intensyfikacja rolnictwa, a zwłaszcza rolnictwo wielkoobszarowe, doprowadziła do ogromnego zubożenia genetycznego roślin uprawnych, ponieważ uprawę zbóż, roślin okopowych lub przemysłowych zawężono do małej liczby genotypów o najwyższej plenności. Wysokie plony uzyskiwane w takich systemach uprawy wymagały intensywnego nawożenia i chemicznej ochrony roślin, co z kolei doprowadziło do skażeń środowiska rolniczego i żywności, a w konsekwencji do powrotu do tradycyjnego rolnictwa (tzw. ekologicznego), opartego na lepszym wykorzystaniu różnorodności genetycznej. Było to przyczyną gwałtownego wzrostu zapotrzebowania na odmiany i ekotypy roślin uprawnych wprawdzie mniej plenne, ale zawierające geny odporności na choroby, szkodniki i stresowe warunki środowiska, często bezpowrotnie utracone. W tej sytuacji ogromne znaczenie ma ochrona istniejących jeszcze w różnych rejonach świata genotypów roślin uprawnych i zwierząt gospodarskich oraz gromadzenie ich, przetrzymanie i restytucja zdolnych do życia populacji gatunków w ich naturalnym środowisku. Nadaje ona równy status wszystkim gatunkom i typom systemów przyrodniczych, a obowiązek ich ochrony spoczywa na państwach, w których one występują.


Dla przyszłych pokoleń
W Konwencji o różnorodności biologicznej, podpisanej w Rio de Janeiro w 1992 r. na konferencji Narodów Zjednoczonych „Środowisko i rozwój” i ratyfikowanej przez Polskę w 1995 r., zwraca się uwagę na rozwój społeczno-gospodarczy i zlikwidowanie ubóstwa jako na podstawowe warunki ochrony różnorodności biologicznej o zasadniczym znaczeniu dla wyżywienia i zaspokojenia zdrowotnych potrzeb rosnącej populacji ludzkiej. Ochrona różnorodności biologicznej winna być przestrzegana na wszystkich poziomach organizacji przyrody, a więc genetycznym, gatunkowym i biocenotycznym. Na poszczególnych sygnatariuszy Konwencja ta nakłada liczne obowiązki, które powinny być („w miarę możliwości i konieczności”) wypełniane po to, by żywe zasoby biosfery przetrwały dla przyszłych pokoleń. Należą do nich np. opracowanie i wdrożenie krajowej strategii, planów i programów ochrony różnorodności biologicznej i umiarkowanego użytkowania jej elementów, włączenie ochrony i umiarkowanego użytkowania zasobów przyrodniczych do polityki państwa oraz roztoczenie kontroli nad użytkowaniem zasobów biologicz­nych w celu zminimalizowania jego negatywnych wpływów na różnorodność biologiczną.
Obecnie nie można jednak udzielić jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, czy uprawy roślin transgenicznych i ich produkty są całkowicie bezpieczne dla środowiska przyrodniczego, a więc i dla człowieka. Wątpliwości przeciwników GMO nie mogą być bezkrytycznie odrzucane, bowiem brak badań nie pozwala na znalezienie odpowiedzi na wiele pytań. Tylko czas i wnikliwe analizy pozwolą ocenić realne niebezpieczeństwo wprowadzenia GMO do środowiska, rzeczywiste zagrożenie dla człowieka, wynikające ze spożywania żywności wyprodukowanej z roślin i zwierząt transgenicznych oraz ewentualne niebezpieczeństwo stosowania leków produkowanych przy użyciu GMO. Obecnie zminimalizowaniu przypuszczalnych zagrożeń związanych z wykorzystaniem, przemieszczaniem i przekazywaniem zmodyfikowanych żywych organizmów ma służyć Protokół kartageński o bezpieczeństwie biologicznym do Konwencji o różnorodności biologicznej, sporządzony w Montrealu w 2000 r. Dokument ten określa m.in., że: „Każda ze stron w celu zawiadomienia państw narażonych lub potencjalnie narażonych podejmie właściwe środki Systemu Wymiany Informacji o Bezpieczeństwie Biologicznym oraz tam, gdzie to stosowne, odpowiednich organizacji międzynarodowych, w przypadku powzięcia informacji, że na obszarze jej jurysdykcji zaszło zdarzenie, w wyniku którego nastąpiło uwolnienie, prowadzące lub mogące prowadzić do niezamierzonego transgranicznego przemieszczenia żywego zmodyfikowanego organizmu, o prawdopodobnym znaczącym wpływie negatywnym na zachowanie i zrównoważone użytkowanie różnorodności biologicznej w tych państwach, z uwzględnieniem także zagrożeń dla ludzkiego zdrowia. Zawiadomienie to powinno być przedłożone natychmiast po powzięciu informacji o zaistnieniu powyższej sytuacji”.


Sondażowe półprawdy
Obecnie brakuje dobrego bilansu zysku i strat, które wynikają z wprowadzenia upraw GMO i otwarcia polskiego rynku na produkty roślin i zwierząt transgenicznych. Wahające się w różnym zakresie poparcie lub jego brak dla żywności genetycznie modyfikowanej w krajach europejskich, w tym także w Polsce, jest oparte na różnego typu sondażach, nie zawsze jednak obiektywnie przeprowadzanych. Z jednej strony, ujawnia się (lub zataja) przed badanymi różne informacje dotyczące GMO, z drugiej zaś – osoby badane nie do końca wiedzą, o co tak naprawdę są pytane i nie mają na ten temat podstawowej nawet wiedzy przyrodniczej. Udzielane odpowiedzi są więc pochodną wyrażanego poparcia lub jego braku dla aktualnej opcji politycznej i nie mają nic wspólnego z merytorycznym ustosunkowaniem się do bardzo ważnych z przyrodniczego i gospodarczego punktu widzenia wielopłaszczyznowych zagadnień dotyczących wprowadzania (lub nie) do obrotu np. pasz GMO i wprowadzania otwartych upraw roślin transgenicznych. Interesujący jest fakt, że o zwierzęta transgeniczne najczęściej nikt nie pyta. Przeciętny obywatel, w tym także uczestnik wspomnianych sondaży, najczęściej nawet nie wie, że takie istnieją.
Z pasz GMO z importu już się nie można wycofać. Nie ma bowiem żadnych możliwości ich szybkiego zastąpienia alternatywnymi produktami, umownie „czystszymi” od GMO. Od lat zjadamy zwierzęta, które tymi paszami są karmione. Wycofanie lub ograniczenie tego typu paszy w naszym kraju spowodowałoby natychmiastową drastyczną podwyżkę cen żywności, co miałoby wręcz katastrofalny wpływ na hodowlę drobiu, trzody chlewnej i bydła oraz na związany z tym cały ogromny przemysł przetwórczy. Likwidacja polskich hodowli, a co za tym idzie – także miejsc pracy natychmiast przyspieszy dalszy rozwój hodowli w innych krajach, których produkty wejdą na polski rynek. I będą one wyprodukowane z użyciem pasz powstałych z roślin genetycznie modyfikowanych. Konsekwencje społeczne, a w następstwie i polityczne takich decyzji, wynikłe z nagłego i radykalnego wzrostu cen np. mięsa drobiowego, są łatwe do przewidzenia.


Rozpoznać zagrożenia
Istnienie otwartych upraw GMO miałoby utrudnić produkcję tzw. żywności bio, która może stać się jedną ze specjalizacji polskiego rolnictwa. Może, ale zapewne się nie stanie, bowiem wejście tych produktów na rynek w naszym kraju jest bardzo utrudnione ze względu na wysokie ceny. Sa one więc przeznaczone dla zamożnego klienta, a nie zubożałego społeczeństwa.
Istotne jest więc dobre rozpoznanie potencjalnych zagrożeń. To państwo winno sprawować kontrolę nad jakością życia swoich obywateli, zyskami monopoli i postępującą globalizacją. Zrzucanie odpowiedzialności na samorządy, którym rząd zamierza oddać władzę nad wprowadzaniem upraw GMO, jest całkowicie błędne. Czynności związane z tworzeniem „strefy wolnej od upraw genetycznie modyfikowanych” na terenie gmin oraz sprawowanie nadzoru nad uprawami prowadzonymi w tych strefach miałyby należeć do zadań własnych gminy. Samorządy miałyby wyznaczać „strefy wolne od GMO” na podstawie własnej uchwały, głosowanej z własnej inicjatywy rady gminy albo na wniosek wójta (burmistrza, prezydenta) lub posiadaczy gospodarstw rolnych położonych na obszarze gminy. Rozwiązanie takie jest nierealne, bowiem gminy nie są w stanie w pełni uporać się z dotychczasowymi zadaniami własnym, np. w zakresie planowania przestrzennego, i nie są w żadnym zakresie przygotowane do realizacji tak specjalistycznego zagadnienia. Gdyby rzeczywiście gminy otrzymały od rządu takie uprawnienia, to chaos, jaki w rezultacie takich decyzji powstałby w gospodarce rolnej, handlu, planowaniu przestrzennym oraz ochronie środowiska i zasobów przyrody, byłby nie do ogarnięcia.
Dla upowszechnienia wiedzy o GMO potrzeba wielu działań edukacyjnych. Ich przykładem jest projekt pt. „Wzmocnienie systemu informacji o środowisku, w szczególności z zakresu bezpieczeństwa biologicznego – usługa szkoleniowa w ramach Transition Facility”, którego beneficjentami były Ministerstwo Środowiska i Centrum Informacji o Środowisku. Projekt zrealizowany został w 2007 r. przez konsorcjum w składzie: ARCADIS Ekokonrem we Wrocławiu, Instytut Badawczy Leśnictwa w Warszawie oraz Wielkopolski Oddział Polskiego Zrzeszenia Inżynierów i Techników Sanitarnych w Poznaniu. Przedmiotem projektu była usługa edukacyjna polegająca na przeprowadzeniu szkoleń stacjonarnych w 16 województwach. W sumie zorganizowano 86 szkoleń (ponad 4200 uczestników) w zakresie podstawowej wiedzy o GMO dla przedstawicieli administracji centralnej, wojewódzkiej, szczebla lokalnego, rolników, przemysłu oraz instytucji i organizacji naukowych zajmujących się zagadnieniami organizmów transgenicznych.


dr hab. Krzysztof Kasprzak, ekspert Polskiej Izby Ekologii
Śródtytuły od redakcji