Jak wiemy, ochrona środowiska to duże inwestycje, małe projekty, szumne akcje i często praca u podstaw. Całą otoczką, nazwijmy ją pozatechniczną, muszą zajmować się ludzie.

A ci są specjalistami o różnym zakresie wiedzy i jeszcze bardziej nierównomiernym doświadczeniu. Osoby te pracują w rozmaitych firmach, tak więc skupmy się na przedsiębiorstwach projektowo-doradczych, często określanych mianem ?naciągaczy w stylu eko?.

Będzie pan zadowolony

Jednym z grzechów głównych branży projektowo-doradczej jest chęć maksymalnego przypodobania się klientowi. Graniczy to czasami z pewnego rodzaju masochizmem, związanym z koniecznością ?zdobycia? klienta. Nie są przy tym ważne uwarunkowania prawne ani środowiskowe. ?Papiery? mają być tak przygotowane, żeby klient był zadowolony, by wszystko obyło się bez problemów i, co ważne w dzisiejszych czasach, jak najszybciej.

W swojej pracy zawodowej wiele razy miałem do czynienia z dokumentacją zrobioną w myśl zasady: ?będzie pan zadowolony?. Projekt wykonywano tak, żeby przeszedł urzędnicze procedury, a potem, inwestorze, martw się sam. Wówczas już po wstępnym zapoznaniu się z dokumentacją widać, co było najważniejsze. I te oczy inwestora wpatrzone we mnie jak w młodą, piękną pannę na wydaniu z dużym posagiem. ?To jak, da się zrobić? Dobra dokumentacja?? I włącza się u mnie tryb niespełnionego nauczyciela. I zaczynamy wszystko od początku. Jest dwa razy drożej. Trzy ...