Wprowadzenie in house w zamówieniach publicznych od początku budziło wiele kontrowersji. Branża gospodarki odpadami protestowała bodaj najgłośniej, choć nowe przepisy to zagrożenie nie tylko dla niej.

W art. 67 ust. 1 pkt 12 ustawy Prawo zamówień publicznych określono wymóg, w myśl którego gmina może powierzyć zadanie odbioru odpadów należącej do siebie spółce, jeśli spełnione są łącznie trzy warunki: gmina sprawuje nad tą spółką kontrolę, nie ma w tej spółce bezpośredniego udziału kapitału prywatnego i ponad 90% jej działalności dotyczy zadań powierzonych przez macierzystą gminę lub przez inny podmiot sprawujący kontrolę.

Jak wygląda sytuacja obecnie?

Nowa regulacja zaczęła obowiązywać 1 stycznia 2017 r. Docierają do nas informacje, że duże miasta już przygotowują się do skorzystania z narzędzia, które dał im ustawodawca, a część gmin właśnie z niego skorzystała. Zapadły też pierwsze wyroki Krajowej Izby Odwoławczej (KIO).

W styczniu br. mazurska gmina Prostki zamieściła ogłoszenie o zamiarze zawarcia umowy na odbiór i zagospodarowanie odpadów komunalnych z nieruchomości zamieszkałych z należącą do siebie spółką, Przedsiębiorstwem Usług Komunalnych w Prostkach. Od trybu udzielenia zamówienia z wolnej ręki odwołało się białostockie MPO, wśród szeregu uchybień zarzucając m.in. niespełnienie łącznie trzech powyższych warunków trybu in house. W wyroku z 7 lutego 2017 r. KIO uznała jeden z zarzutów za...