Najwięcej czasu spędzam w miejscowości, która jest miejscem szczególnym, położonym nad rzeką, w sercu parku narodowego, a jej wielkość pozwala na funkcjonowanie bez potrzeby nieustannego korzystania z samochodu. Wolne chwile zazwyczaj wykorzystuję na spacery w terenie pozbawionym intensywnej zabudowy, gdzie znajdują się obszary cenne przyrodniczo. Być może właśnie dlatego każda moja wizyta w dużym mieście trwa możliwie najkrócej. W miarę upływu czasu rośnie bowiem irytacja, którą powoduje otaczająca bylejakość i brzydota.

Uświadomiłem to sobie po powrocie z wakacji spędzonych w podróży przez Czechy, Austrię, Słowenię, Chorwację, Czarnogórę, Bośnię i Hercegowinę, Węgry, wreszcie Słowację. Oczywiście, wraz z żoną odwiedzaliśmy miejsca ciekawe ze względu na ich historię oraz dające możliwość odpoczynku i kąpieli w ciepłym jeszcze morzu. Jakość przestrzeni miejscowości zwiedzanych w Czechach, Chorwacji czy na Węgrzech stanowiła duży kontrast w stosunku do tej obserwowanej w Polsce, w miejscach, w których ? przynajmniej od czasu do czasu ? przebywamy. Najważniejsze, korzystnie ją wyróżniające różnice dotyczyły ograniczonej ilości reklam zewnętrznych, jednolitości, harmonii i kolorytu zabudowy oraz jakości i czystości nawierzchni przestrzeni publicznych. W Polsce jest całkowicie odwrotnie. Największy, negatywny, wpływ na doznania estetyczne ma liczba i jakość reklam. I nieważne, czy są to ogromne billboardy, widoczne z dużych odległości, czy też małe napisy reklamuj...