Jeśli chcesz, żeby coś zostało zrobione, zrób to sam
Dawno mnie tutaj nie było. Ostatnio pisałem o wyborach prezesa Izby. Dzisiaj już od dawna wiadomo, kto nim został, więc pozwólcie Państwo (i Panie Prezesie), że nie będę się skupiał na wydarzeniu sprzed kilku miesięcy. W moim poprzednim felietonie obiecałem jednak, że podejmę temat prezes Doroty Jakuty. Nie godzi się przejść do porządku dziennego nad tym, co prezes dokonała przez kilkanaście lat swojego zaangażowania na rzecz branży i Izby. W związku z tym ten tekst będzie trochę mniej oficjalny, a zdecydowanie bardziej prywatny.
Cena za zaangażowanie
Wiele osób zna prezes Dorotę Jakutę, więc trochę trudno napisać coś ciekawego, o czym ktoś by nie wiedział. Jednak to, na co warto zwrócić uwagę, to przede wszystkim jej zaangażowanie. Myślę, że nawet jej najbardziej stanowczy adwersarze nie mogą jej tego odmówić. Gdy coś robiła, to całą sobą. Czasem płaciła za to wysoką cenę – gdy pomimo jej chęci, poświęcenia czasu coś nie wychodziło i słyszała gorzkie słowa krytyki pod swoim adresem. Zawsze to mocno przeżywała, gdyż jest osobą bardzo emocjonalną i przyjmującą wszystko do siebie. Dlatego tak łatwo było ją zranić. Niestety ja również na początku naszej znajomości nie ustrzegłem się tego błędu. Potrafiła zawsze znaleźć drugie i trzecie dno w wypowiedzi, którą ja uznawałem za standardową, a jednak wielokrotnie miała rację.
P...