Jest coś?
Zastanawiałem się, czy napisać tekst o rozporządzeniu w sprawie określania taryf itd.? Zastanawiałem się z kilku powodów: (1) projekt rozporządzenia pojawił się na początku stycznia, a jego autorem jest Ministerstwo Środowiska, które już nie jest naszym ?właściwym? ministerstwem, (2) zaszły zmiany personalne wśród osób będących odpowiedzialnymi za obecny (tj. na 22 stycznia) wygląd rozporządzenia, a leżącego się nie kopie, i wreszcie (3) może powinienem wykazać trochę instynktu samozachowawczego. Jednak postanowiłem napisać, ponieważ w przeciwnym razie mogłoby się wydawać, że jest mi wszystko jedno. A nie jest.
Wnioski taryfowe
Po pierwsze termin. Za miesiąc i troszkę należy złożyć wnioski taryfowe. Tyle tylko, że nie ma do tego podstawy prawnej, ponieważ ciągle jest to tylko projekt (i pewnie wszyscy mamy nadzieję, że w nowym resorcie ktoś to jednak przeczyta i postanowi zmienić). Spróbujmy sobie wyobrazić przedsiębiorstwo, które za miesiąc ma dostarczyć około dwudziestu wniosków taryfowych. Myślę, że projektodawca tego aktu prawnego w ogóle nie wziął takiej możliwości pod uwagę, bo gdyby wziął i miałby doświadczenie w przygotowaniu choćby jednego wniosku w życiu, to by wycofał się z takiego terminu. Przypomina mi się tutaj powiedzenie, że nie ma nic niemożliwego dla osoby, która nie musi tego czegoś robić.
Drugie, nad czym się zastanawiam, to amortyzacja. Czasem mam wrażenie, że dla niektórych osób jest to pojęcie całkowicie obce. Dlatego też postanowiłem je troszeczkę objaśnić. Amortyzacja to takie koszty, które nie stanowią wydatku. Prościej mówiąc, to ochrona przed płaceniem podatku dochodowego (tzw. tarcza podatkowa) przy gromadzeniu pieniędzy dla odtworzenia posiadanego majątku. Czyli jeśli mamy oczyszczalnię ścieków i za, na przykład, piętnaście lat trzeba ją będzie modernizować, to pieniądze na to odłożone nie będą obciążone podatkiem dochodowym. Projekt rozporządzenia zakłada, że nie będzie można wliczać do kosztów tzw. taryfowych amortyzacji od majątku wytworzonego ze środków otrzymanych z dotacji (chociaż, prawdę mówiąc, to z zapisów tego projektu nie wynika, czy autorowi chodziło o całość majątku, czy też tylko o tę część, która była sfinansowana z dotacji). Logicznym wnioskiem płynącym z takiego zapisu jest: przedsiębiorstwa wodociągowe nie powinny odtwarzać majątku, który otrzymały z dotacji. Hmm… To oznacza, że ma się on zawalić, a gdy się zawali, to co? Znów mamy pójść po dotację, czy może obciążyć naszych klientów nowymi inwestycjami sfinansowanymi z kredytu, co oczywiście przełoży się na wzrost taryf?
Wysoka marża?
Trzeci powód do troski, z jaką chciałbym się pochylić nad tym projektem, to zaproponowana maksymalna wysokość marży. Nie chodzi tu jednak o konkretny ten czy inny poziom marży, lecz o samo podejście do zagadnienia. Autor tego pomysłu prawdopodobnie stwierdził, że marża niska to dla klienta dobrze, a wysoka to źle. Tyle że propozycję swą oparto na poziomie kosztów poniesionych w ostatnich trzech latach. Dziwne to trochę. Oznacza to, że jeśli ktoś nie dbał o koszty w ostatnim czasie (projekt mówi o 36 miesiącach), to zostanie wynagrodzony przez możliwość realizowania wyższej kwotowo marży, a na dodatek w dalszym ciągu nie będzie miał zachęty do obniżania kosztów. Naprawdę dziwne. Poza tym dziwi mnie, skąd wzięło się akurat 5%. Dlaczego właśnie 5%? Ja nie znalazłem żadnego uzasadnienia. Gwoli przypomnienia, swego czasu proponowałem na tych łamach, by określić właśnie średnią rentowność dla całej branży, opartą na przykład na rentowności obligacji skarbowych (?opartą? nie oznacza ?taką samą?!).
Czwarty powód do zdziwienia budzi propozycja zapisu dotyczącego przeznaczenia zysku z prowadzenia tej działalności wyłącznie na cele związane z prowadzeniem działalności wodociągowej i kanalizacyjnej. Oznacza to mniej więcej tyle, że wyeliminowani zostaną z rynku przedsiębiorstw wodociągowych wszyscy inwestorzy prywatni, bo nikt przecież nie będzie chciał zainwestować kapitału po to, by już nigdy go nie odzyskać. Czy naprawdę o to właśnie chodziło?
Projekt tego rozporządzenia nie będzie prowadził do rozwoju branży ani do wzrostu jej efektywności, a wręcz przeciwnie. Ponieważ mamy tu do czynienia z propozycją działania prawa wstecz, oznacza to, że za rok mogą się pojawić całkiem nowe przepisy, które też będą działały na dziwnej zasadzie. A może nie za rok, a za parę miesięcy. Jeśli tak, to będzie to oznaczało, że nie warto tworzyć planów strategicznych i dbać o ponoszone koszty, bo przecież im wyższe koszty, tym lepiej (?). Nie jest to zgodne z moim postrzeganiem gospodarności. Może jestem dziwny, ale dla mnie dbałość o firmę, którą zarządzam, jest wyzwaniem dnia codziennego i dlatego martwi mnie, gdy ktoś niweczy wszystkie te wysiłki brakiem dbałości o stanowione prawo.