Tytuł zakrawa na paradoks. Bo wiemy, że dla biznesmenów zgubne są przerosty podaży, a dla rolników - nadmierny urodzaj, ale żeby narzekać na zbyt duży popyt?!... Wszak gospodarka wolnorynkowa (nawet nie całkiem zdrowa) powinna sobie ochoczo poradzić z taką "klęską", która oznacza koniunkturę i zwiastuje okres prosperity. A jednak...
Przed rokiem - po spotkaniu nazwanym "okrągłym stołem branży energetycznej" - pisałam o wyraźnych objawach zainteresowania i życzliwości odnawialnymi źródłami energii ze strony energetyki konwencjonalnej. Wówczas były to jeszcze głównie gesty i deklaracje, a dotyczyły one przede wszystkim biomasy, która miałaby stanowić "wsad do kotła" w kogeneracyjnej technologii współspalania. Taka postawa wobec czystej energii była miłością nie tyle od pierwszego wejrzenia, co od drugiego przemyślenia - rezultatem rzetelnej oceny sytuacji i perspektywicznej kalkulacji. Stało się bowiem jasne, że unijne dyrektywy i ekoenergetyczne trendy to nabrzmiewająca rzeczywistość, której ignorować nie można i nie warto.
Zanosiło się więc na stopniowy wzrost apetytu na biomasę, czyli - pełen optymizm! Aż tu nagle energetyka konwencjonalna objawiła taką żarłoczność, że tytułowe zagrożenie stało się realne. Dochodzą mnie słuchy, że najwięksi "energotwórcy" kontraktują biomasę w tak dużych ilościach i na tak dużym terenie, że są w stanie skonsumować niemal całe dostępne i potencjalne zasoby.
W konsekwencji biomasy może zabraknąć dla małych i lokalnych - czyli os...