Wszyscy pamiętamy wielką powódź z 1997 r. Jak wiadomo, obowiązywało wówczas jeszcze „stare” Prawo wodne. Istniały już Regionalne Zarządy Gospodarki Wodnej (RZGW), choć ich status prawny nie był taki, jak dziś. Jak sadzę, fatalne doświadczenia tamtego okresu nie pozostały bez wpływu na poczynania Sejmu i ostateczny kształt obowiązującego obecnie Prawa wodnego. W rezultacie regionalne zarządy mają dziś obowiązek określić tereny zagrożone powodzią i tym samym wyłączyć je spod zabudowy. Proces ten nie został, co prawda, jeszcze zakończony, lecz znane są już przypadki jego praktycznej przydatności. Analizując skutki powodzi sprzed siedmiu lat, dowiedzieliśmy się, że nie byłyby one tak dramatyczne gdyby wcześniejsze decyzje podejmowane były z uwzględnieniem doświadczeń lat minionych. Niestety, w latach 60., 70. i 80. wiele osiedli mieszkaniowych budowano, nie oglądając się na tego rodzaju uwarunkowania. Problem fatalnych skutków działania wody dotyczył także osuwania się gruntu na stokach górskich. Od tego czasu dla uzyskania pozwolenia na budowę domu jednorodzinnego potrzebna jest opinia geologa. Przypominam to, gdyż, jak się okazuje, niektórzy szefowie gmin nie wyciągnęli z tej lekcji żadnych wniosków. Niedawno w jednej z podpoznańskich gmin miał być opracowany miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego dla niewielkiego obszaru położonego nad Wartą. Jak to zwykle bywa, jako teren nieprzeznaczony pod zabudowę został on za nieduże pieniądze kupiony przez obrotneg...