No i po wakacjach. Mam nadzieję, że wszyscy solidnie wypoczęli, dzięki czemu jesteśmy gotowi do… Właśnie, do czego? Jest coś, co powinno charakteryzować szefa. I do tego w gruncie rzeczy został on powołany. Do kreowania nowego. Wcale nie do administrowania i zarządzania bieżącego firmą (jeśli ktoś tak uważa, to winien się zastanowić, czy nie lepiej zostać stróżem, a nie prezesem czy też dyrektorem). Tworzenie nowego. To właśnie jest nasze powołanie.
W ostatnim czasie zauważyłem w swoim otoczeniu wiele kobiet w ciąży. Kiedy urodzą, dadzą nowe życie. Zupełnie nowe. Kompletnie różne od wszystkich dotychczasowych. Kreatywność, wyrzeczenia i odwaga cechują te kobiety. To właśnie to, czego należy oczekiwać od szefa. Tylko proszę mnie nie łapać za słowa, że niby uparłem się, by prezesi, nawet jeśli są mężczyznami, rodzili dzieci. Nie! Bycie szefem to nie tylko uprawianie zawodu. Od takiej osoby można wymagać więcej. Powinno się wymagać więcej. Pewnie, że znacznie wygodniej i bezpieczniej jest powielać istniejące schematy. Skoro nikomu to nie przeszkadza, po co cokolwiek zmieniać? Ano po to, by następnym żyło się lepiej. Nie jest dobrze pod tym względem w naszej branży. Nadal istnieją też tematy tabu.
Brak rozwoju?
Każde nowe życie jest postępem w stosunku do istniejącego. Mój dziadek mawiał, że syn powinien zawsze mieć lepiej niż ojciec, bo na tym między innymi polega postęp. Ale żeby syn mógł mieć lepiej, ojciec musi się postarać. A nasza branża (nie tylko w Polsce) nie rozwija się. Udoskonalamy, co prawda, niektóre procesy, ale nie dochodzi do zmian przełomowych, takich, jakie za naszego życia miały miejsce choćby w zakresie przekazu i dostępu do informacji. Trzeba zapytać, dlaczego tak się dzieje. Nie można przecież zgonić wszystkiego na ułomne prawodawstwo, bo przecież w każdym kraju jest ono inne i pewnie nie wszędzie wadliwe. Czy to oznacza, że nasi klienci niczego więcej nie oczekują, a właściciele chcą tylko dywidendy albo innych wpływów od firmy wodociągowej? Nie potrafię odpowiedzieć na te pytania. Ale kolejne należy zadawać. Zachłysnęliśmy się gospodarką wolnorynkową, która ma znaleźć receptę na wszelkie bolączki. Pomimo że jestem zdecydowanie przeciwny ingerencjom administracji w gospodarkę, to są jednak dziedziny, które powinny być kreowane przez państwo. W innym przypadku za kilkadziesiąt lat będziemy oczyszczać ścieki do czystości wody destylowanej, a do kranów pompować wodę mineralną. Będzie tak, gdyż w naszej branży jedynym motorem postępu są firmy zainteresowane napędzaniem koniunktury zakupowej, ponieważ właśnie z tego żyją. To one nam mówią, jakie normy powinny spełniać ścieki, woda itp. Ale czy my naprawdę tego chcemy? Czy przeprowadziliśmy dyskusję, by dowiedzieć się, czym nam zależy? Warto, tak myślę, zacząć od czegoś zupełnie innego. Od zapytania o dostępność usług naszej branży.
Dostępność usług
W starożytnym Rzymie dla jego obywateli łaźnie były dostępne publicznie (bez opłat). Dzisiaj, pomimo upływu stuleci i zwiększenia opieki socjalnej, woda staje się towarem coraz trudniej dostępnym. Pisząc woda, mam na myśli również odprowadzenie ścieków, bo jest to ze sobą związane w miejscach, gdzie funkcjonują firmy wodociągowe. Nie zachęcam do darmowego rozdawnictwa tego dobra, a jedynie do zastanowieniem się nad konsekwencjami społecznymi rozwoju technologii w naszej branży. Rachunek roczny za wodę i ścieki na poziomie 250 zł nie jest dziś rzadkością. W rodzinach wielodzietnych w związku z tym należy się liczyć z obciążeniem z tego tytułu sięgającym nawet dwóch tysięcy złotych rocznie. Nie jest to bez znaczenia. Myślę, że może to mieć znaczące konsekwencje, z częściowym wykluczeniem społecznym włącznie. Należy zastanowić się, w jaki sposób, nie zwalniając procesu nadganiania zaległości, nie doprowadzać jednocześnie do marginalizowania niektórych grup społecznych. Dzisiaj niektórzy prezydenci miast czy też burmistrzowie, szafując argumentami, doprowadzają firmy wodociągowe do zadyszki, nie zezwalając im na umiarkowany nawet przyrost taryf ze względu na ochronę najuboższych przed skutkami ich wprowadzenia. Efektem tego jest m.in. ukryta dopłata do podlewania np. pola golfowego. A wydaje się, że sprawiedliwość społeczna powinna pójść jednak w innym kierunku. Olbrzymi wysiłek inwestycyjny winien przekładać się nie tylko na spełnienie norm prawnych, lecz również na poczucie większego komfortu życia dzisiaj, a w szczególności przyszłych pokoleń, które właśnie się rodzą.
Zmiana wizerunku
Jeżeli więc prawdą jest, że nie chcemy z jednej strony dotować pola golfowego, a z drugiej nie zamierzamy ograniczać dostępu do wody, to powinniśmy wspólnie (firmy wodociągowe, gminy i ustawodawca) stworzyć takie mechanizmy, które będą pozwalały gminom na prowadzenie polityki społecznej, aby pomagać tym, którzy tego potrzebują, a nie tylko tym, którzy mają właściwe do pomocy wskaźniki. Z naszej strony (firm wodociągowych) winna wyjść inicjatywa, by zmienić nasz wizerunek wśród społeczności, w której żyjemy. Bo czasami różnie z tym wizerunkiem bywa.
Paweł Chudziński,
prezes Aquanet, Poznań