Piszę ten felieton tuż po długim weekendzie majowym. Szczęśliwcy mogli wziąć tylko 3 dni urlopu i mieli ciągiem 9 dni wolnych. A teraz w Internecie oglądamy relacje z ich polskich i zagranicznych wojaży. Jak już się naoglądamy fejsbuków, iksów i tiktoków, to sięgamy do poważniejszej prasy. A w niej o propozycji wprowadzenia w Polsce 4-dniowego tygodnia pracy. Jednak z perspektywy branżowca wod-kan wszystko to wygląda inaczej.

Wszystko z pozoru wygląda pięknie. Przecież ludzkość, jak daleko sięgamy do jej dziejów, robiła wszystko, żeby się jak najmniej narobić. Mówi się, że lenistwo jest matką wynalazków. Po to mamy te wszystkie maszyny parowe, silniki spalinowe, energię jądrową, roboty, a w końcu sztuczną inteligencję, żeby to wszystko za nas pracowało, a my, żebyśmy sobie spokojnie odpoczywali, realizowali swoje pasje, spędzali czas z rodziną i znajomymi.

Orzęski nie wezmą urlopu

Co to jednak oznacza dla branży wodociągowej? Otóż, podobnie jak jeszcze kilkanaście innych służb, pracujemy na okrągło, 24 godziny na dobę, 365 dni w roku. Musimy stale tak organizować naszą pracę, żeby pracownicy mieli rzeczywiście coraz więcej wolnego czasu, ale żeby równocześnie woda stale płynęła w wodociągach, ścieki w kanalizacji, a oczyszczalnie kręciły swoimi mieszadłami, utyliz...