Light pollution, czyli ciemna strona miasta
Miasta, a często i małe miejscowości, nie toną w blasku gwiazd, ale sztucznego światła, które z roku na rok jest coraz bardziej wydajne oraz powszechnie stosowane nawet w najmniej nadających się do tego miejscach.
Oświetla się już bowiem nie tylko drogi, parki czy aleje w centrach miast, ale także najmniejsze uliczki, podjazdy, ściany domów, drzewa, dzwonnice, a także zbiorniki wodne czy nocne niebo. Wszystko to powoduje, że nad miastami (głównie dużymi) rozchodzi się łuna sztucznego światła, uniemożliwiająca dostrzeżenie jakichkolwiek obiektów astronomicznych (może oprócz bladego obrazu tarczy Księżyca) nie tylko nad horyzontem, ale i na całym niebie. Po prostu żyjemy pod kopułami sztucznego światła. Czy rzeczywiście tak powinny wyglądać miasta przyszłości? Nauczyliśmy się panować na zielenią miejską, która odpowiednio pielęgnowana doskonale współgra z estetyką i funkcjonalnością naszych aglomeracji. Władze miast nie pozwolą na to, aby na chodnikach wyrosła wysoka trawa, a bluszcze i mchy spowiły budynki urzędów lub wysokie drzewa zarosły rynki i główne place miast. Zazwyczaj widzimy równo przystrzyżone trawniki, kwitnące gazony w odpowiednich miejscach, alejki i deptaki, na których nie zalegają konary drzew lub oczyszczane z glonów fontanny. Dlaczego tak się nie dzieje w przypadku oświetlenia miast? W tym miejscu warto wykonać prosty test ? dzisiejszego wieczoru wyjdźmy po zmierzchu na krótki spacer lub po prostu wyjrzyjmy przez okno naszeg...