Na grudniowym posiedzeniu Rada Europejska powołała Europejski Fundusz Inwestycji Strategicznych (EFIS). Jest to inicjatywa Jeana-Claude?a Junckera, nowego przewodniczącego Komisji Europejskiej, mająca dać impuls do rozwoju wychodzącej z recesji Unii Europejskiej oraz zwiększyć konkurencyjność i innowacyjność europejskiej gospodarki. Dzięki 21 mld euro z kasy Wspólnoty i Europejskiego Banku Inwestycyjnego (EBI) ma powstać mechanizm uruchamiający w ciągu kolejnych trzech lat inwestycje na poziomie 315 mld euro. Fundusz ma wspierać projekty o charakterze strategicznym, ale obarczone wysokim poziomem ryzyka, jednocześnie zachęcając do zaangażowania się prywatnych inwestorów. Jednocześnie ma to być mechanizm wspierający inicjatywy małych i średnich przedsiębiorstw, powodujący także zwiększenie liczby miejsc pracy.

Wszystkie państwa członkowskie UE zgłosiły swoje projekty i wstępna lista propozycji została opublikowana przez Komisję Europejską w grudniu. Jednym z priorytetów inicjatywy jest energetyka, a Polska zgłosiła w tym obszarze ponad 100 projektów.

Polskie projekty

Wydawałoby się, że to dla naszego kraju niezwykła okazja w sytuacji, gdy polska energetyka jest zdekapitalizowana i wymaga w najbliższej przyszłości gruntownego przekształcenia. To szansa na inwestowanie w nowe technologie, nowatorskie rozwiązania systemowe oraz  pobudzenie prywatnych inwestorów do angażowania się w energetykę.

Tymczasem, jak wynika z listy inwestycji w energetyce, Polska w znacznym stopniu chce wykorzystać EFIS do sfinansowania przede wszystkim pierwszej elektrowni jądrowej, ale także nowych kopalni węgla brunatnego, nowych bloków elektrowni węglowych i modernizacji przestarzałych jednostek, które powinny być zamknięte. Takie podejście jest, niestety, zgodne z priorytetami polskiego rządu, ujawnionymi w projekcie Polityki Energetycznej Polski do roku 2050, gdzie wskazano scenariusz kontynuacji istniejących trendów i dominacji energetyki opartej na węglu. Jednak ani energetyka węglowa, ani jądrowa nie stanowi priorytetu EBI, który wręcz nie może angażować się w projekty węglowe.

Na liście znajduje się co prawda siedem projektów energetyki wiatrowej, ale trzy z nich to zakup działających już lądowych farm wiatrowych, więc nie ma mowy o nowatorskich treściach ani o impulsie do dodatkowych inwestycji. Trudno nie zapytać, w jaki sposób mają zostać zachowane warunki konkurencji, jak z tymi przedsięwzięciami mogą funkcjonować farmy wiatrowe finansowane ze środków prywatnych, co zakłada projekt ustawy o OZE.

Zaskakuje także fakt, że na liście energetycznych inwestycji widnieją nazwy wyłącznie koncernów kontrolowanych przez państwo. Tylko jeden projekt wiąże się z udziałem spółek całkowicie prywatnych, ale za to w konsorcjum z państwową Agencją Rozwoju Przemysłu. Tymczasem zgodnie z zasadami EFIS, 50% środków powinno stanowić  wsparcie dla małych i średnich przedsiębiorstw.

Lista bez spójnej koncepcji

Podsumowując, lista propozycji przedstawionych przez Polskę w obszarze energetyki nie zawiera spójnej koncepcji rozwoju energetyki, nie ma ani charakteru innowacyjnego, ani pobudzającego gospodarkę. Wydaje się, że jest to zbiór projektów pospiesznie przygotowanych przez państwowe koncerny energetyczne. Oburzające jest także to, że wybór projektów nie został poddany żadnym konsultacjom społecznym ani branżowym, co jest sprzeczne z obowiązującymi procedurami. Wytłumaczeniem może być brak czasu, gdyż od ogłoszenia przez Junckera pomysłu do publikacji listy przez Komisję Europejską upłynął zaledwie miesiąc.

Jest jeszcze nadzieja

Wiadomo, że lista jest wstępna i indykatywna, a ostatecznego wyboru inwestycji dokona specjalna grupa zadaniowa, złożona z przedstawicieli państw członkowskich, Komisji Europejskiej i EBI. Miejmy nadzieję, że w Polsce nastąpi weryfikacja propozycji, a finalna wersja projektów będzie odzwierciedlała strategiczne potrzeby polskiej energetyki i gospodarki. Wierzmy także, że propozycje zostaną poddane konsultacjom, zanim trafią do  EFIS.

Jednak najbardziej martwi to, że w polskim rządzie nie myśli się strategicznie o transformacji i rozwoju polskiej energetyki. Można odnieść wrażenie, że chcemy załatać zniszczone już ubranie, które i tak wkrótce rozpadnie się, zamiast zainwestować w nowe, które przetrwa lata.

Beata Wiszniewska 
dyrektor generalny PIGEO

Śródtytuły od redakcji