W poprzednim numerze ?Czystej Energii? po raz kolejny pozwoliłem sobie na wyrażenie niezadowolenia z powodu powolności prac nad nowym rozporządzeniem w sprawie Narodowych Celów Wskaźnikowych, które określałoby poziom NCW na rok 2014 i kolejne lata. Minęło kilka dni od opublikowania tamtego tekstu, a rozporządzenie ujrzało światło dzienne, tym razem nie w formie projektu, a faktycznej decyzji Rady Ministrów! Co prawda nie czuję się zobligowany do ?odszczekania? swojej krytyki, bo nic nie zmieniło się w kwestii samego tempa realizacji ustawowej delegacji przez Ministerstwo Gospodarki, ale z pewnością należy się cieszyć, że ten etap mamy już za sobą.

W latach 2014-2016 rozporządzenie przewiduje analogiczny poziom NCW jak w roku bieżącym, tj. 7,1%. Tym samym odstąpiono od dotychczasowej ścieżki dojścia do 10% w perspektywie 2020 r., która zakładała coroczny wzrost wskaźnika o 0,45 p.p., zarówno w obecnie obowiązującej regulacji w tym zakresie, jak i w pierwotnym kształcie projektu nowego rozporządzenia, opracowanego jeszcze w 2011 r. Nie jest to z pewnością najbardziej oczekiwane przez branżę biopaliw rozwiązanie, ale zrozumiałe są powody takiej, a nie innej decyzji, dlatego należy je uznać za akceptowalne. Co więcej, zamrożenie NCW na tym samym poziomie przez cztery kolejne lata przyjęte zostało z umiarkowaną satysfakcją przez podmioty zobligowane do jego realizacji, o czym świadczą przynajmniej niektóre pojawiające się tu i ówdzie wypowiedzi ich przedstawicieli. I to jest dobra wiadomość, bo przynajmniej dzięki temu unikniemy krytyki nowego rozporządzenia i medialnego linczu biopaliw, sprowokowanego przez koncerny w związku z podnoszeniem kosztów ich działalności i stawiania biopaliw wśród głównych przyczyn wzrostu cen żywności.

W tym ostatnim kontekście, mając na uwadze obecną sytuację na rynku surowców rolnych, aż ciśnie się na usta tradycyjne ?a nie mówiłem??. Jeszcze na początku lipca, tj. przed rozpoczęciem zbiorów, a dosłownie zaraz po informacjach o wyniku głosowania na forum Komisji ds. Środowiska Parlamentu Europejskiego na temat wniosku KE w sprawie ograniczenia wykorzystania biopaliw wytwarzanych z surowców rolnych, ceny zbóż i roślin oleistych lekko zmalały, żeby w następnych tygodniach osiągnąć poziom najniższy od kilku lat! To pokazuje wprost, że ceny kształtują się rokrocznie w zależności od poziomu zbiorów, a nie od zużycia plonów do wytwarzania biopaliw. Fakt ten należy postrzegać jako czynnik stabilizujący, a nie kreujący. W tym sezonie praktycznie nigdzie na świecie nie wystąpiła klęska żywiołowa, która odbiłaby się na poziomie zbiorów, a dobre warunki atmosferyczne umożliwiły prawidłowy rozwój i wegetację roślin, na co rynki chyba nie były przygotowane. Duża podaż zawsze powoduje spadek cen, który będzie znacznie bardziej dotkliwy dla rolników bez biopaliw bądź z istotnym ograniczeniem ich wykorzystania. Niech głosy o skrajnym obniżeniu opłacalności produkcji zbóż czy rzepaku usłyszą brukselscy decydenci, a być może będzie to dni kubeł zimnej wody na rozgrzane głowy ludzi, dla których przyszłość odnawialnych paliw transportowych to tylko śmieci i słoma.

Ciekaw jestem, skąd będziemy do Europy sprowadzać słomę, żeby zaspokoić potrzeby surowcowe fabryk biopaliw lignocelulozowych (których obecnie praktycznie nie ma!), skoro w związku z brakiem opłacalności ograniczona zostanie produkcja polowa? Pytanie pozostawiam otwarte, nie oczekując odpowiedzi, ale to również kolejny element, który nie został w ogóle wzięty pod uwagę w trakcie konstruowania przez Komisję Europejską nieszczęsnego wniosku legislacyjnego z października 2012 r.

Adam Stępień, Krajowa Izba Biopaliw