Szkoccy producenci whisky ujawnili, że podczas upałów w 2018 r. wstrzymali produkcję, bo zabrakło im wody. Tradycyjnie lokalne destylarnie czerpały wodę z rzeki Spey, ale jej poziom wciąż spada.
Szkocka agencja ochrony przyrody przedstawiła ostatnio apokaliptyczną wizję kraju zniszczonego przez kryzys klimatyczny, od zanieczyszczonych rzek po erozję torfowisk i lasy pozbawione ptaków. Kolejnym skutkiem zmian klimatu może być ważna część kultury Szkotów, czyli produkcja whisky. 
W 2018 r. panowały ogromne upały, rozprzestrzeniały się pożary, opadów było niewiele, zatem poziom wody w źródłach i rzekach spadł tak nisko, że w regionie Highlands w północno-­zachodniej Szkocji niektórzy producenci stracili nawet miesięczną produkcję.
Problem dotknął też destylarni, które wodę czerpią z wód podziemnych. Callum Fraser z rodzinnej destylarni Glenfarclas otwarcie przyznał się do spadku produkcji o 300 tys. l. Glenfarclas ? co oznacza ?dolinę zielonej trawy? ? ma własne źródło wody. ? To naturalne źródło było suche ? powiedział Fraser. Dodał też, że problem dotknął też innych producentów, jednak nie wszyscy się przyznają. 
W wielu miejscach zeszłego lata poziom rzeki Spey był niższy od normalnego minimum, a tej zimy brakowało opadów, aby go uzupełnić. ? Poziom wód gruntowych jeszcze nie wrócił do normy, więc w tym roku zobaczymy pełny efekt ? mówi Fraser. 
W innych destylarniach przerwy w produkcji trwały po kilka dni.

Na...