Piotr Trojanowski ? prezes zarządu Zakładu Wodociągów i Kanalizacji Gminy i Miasta Warta. Od kilkunastu lat trenuje karate w wersji Okinawan Kempo. Jest propagatorem idei turkusowego zarządzania. 

Co pan robi po godzinach? 
Po godzinach, czasem? pracuję, ale przede wszystkim czytam i aktywnie spędzam czas. Ta aktywność to ostatnio głównie praktyka sztuki walki, ale też jazda na rowerze i szczątkowo już jazda konna (onegdaj także żeglowałem i szusowałem po górskich stokach). 
Jak zaczęła się pana przygoda z karate?
Karate trenował mój syn. Trwało to już kilka lat, kiedy na szkolnym korytarzu zobaczyłem plakat zachęcający do naboru na zajęcia RyuTe Kempo. Zaintrygowała mnie nazwa, w której nie było słowa karate, były za to określenia ?rodowy? ?sztuka ochrony życia? ?okinawski?. Okazało się, że nabór prowadzi mój znajomy i nie jest to karate z naszych współczesnych wyobrażeń, ale sztuka ochrony życia z naciskiem na ?sztuka? (art). Praktykowali ją przez stulecia na wyspach Riukiu artyści sztuki wojennej ? wojownicy bushi. W tej historii znalazłem głębszy sens i zrozumienie, czym była i jest prawdziwa sztuka walki. 
W czym ta odmiana karate jest inna od pozostałych?
W uproszczeniu dzisiejsze karate to modernistyczna i sportowa wersja systemu walki ? nie tylko walki wręcz, ale też walki bronią, jakim pierwotnie posługiwali się wyłącznie bushi (szlachta) na wyspach Riukiu. Ukształtowało się na początku XX w. Było realizowane w szkołach okinawskich jako zajęcia sportowe i miało charakter nauczania publicznego. 
Sztuka, z którą się zetknąłem i którą trenuję (Okinawan Kempo), nawiązuje wprost do rodowej sztuki Te okinawskich bushi. Wszystkie techniki bojowe wywodzą się z form-kata i koncentrują się na kontroli przeciwnika i uderzeniach w punkty witalne. Przez stulecia sztuka walki na wyspach Riukiu była przekazywana wyłącznie najstarszemu synowi i tylko w obrębie uprzywilejowanej klasy wojowników. Nie organizowano publicznych pokazów i walk. Dziś także, aby otrzymać creme de la creme wiedzy, trzeba wykazać się odpowiednimi cechami charakteru, dojrzałością, odpowiedzialnością, wysokim morale.
Twórca systemu, który trenuję, Taika Seiyu Oyata, tuż po wojnie poznał dwóch wówczas 90-letnich wojowników bushi.Tylko dzięki temu, że Oyata w prostej linii był potomkiem doradcy ostatniego króla Riukiu, bushi przystali na propozycję zapalczywego młodziana, by go uczyć sztuki walki. W latach 60. XX w. Taika Oyata wyemigrował za swoimi uczniami z amerykańskich baz wojskowych do USA. Tam jednym z jego uczniów został Piotr Ciećwierz, absolwent warszawskiej AWF. Kiedy zetknął się z Mistrzem Oyatą, porzucił dotychczasową drogę (trenował judo, boks, karate) i poświęcił całkowicie nowej sztuce. Po śmierci Mistrza kontynuuje dzieło we własnej organizacji Okinawan Kempo, którą z powodzeniem buduje w USA, Polsce, Czechach, Izraelu. Mam zaszczyt być jej częścią.
Na ile praktyka wpływa na pana relacje z innymi? Jest pan również mistrzem i nauczycielem.
Taika Oyata powtarzał, że prawdziwy mistrz nie buduje i nie karmi swojego ego, ale buduje siebie jako człowieka zdolnego do najwyższych poświeceń w obronie rodziny, społeczeństwa i największej wartości jaką mamy ? życia. Wartości, które wyznawał i wpajał Mistrz Oyata, w naturalny sposób splotły się ze zmianami w moim życiu i z pewnością pomogły uporać się z tą częścią mnie, która wymagała korekty i urealnienia. Dojo uczy determinacji, ale i cierpliwości, uważności, skromności, wyrozumiałości, ale także zdecydowania. Nauczyło mnie to ponadto występowania w różnych rolach. Bywam nauczycielem, ale jestem przede wszystkim uczniem. 
Jak znajomi z pracy reagują na pana pasję?
Wszyscy moi współpracownicy wiedzą o moich pasjach i znają je. Rozmawiamy o nich, żartujemy w kontekście mojego wieku, ale też idzie za tym pozytywna energia i przekonanie, że można przełamywać ograniczenia i robić fajne rzeczy bez względu na wiek (zacząłem jako dziarski 40-latek). 
Rozmawiała Kalina olejniczak