Cały czas szukam odpowiedzi. Dlaczego odważyłem się połączyć te dwa obszary? Winny jest marketing.

Przemysł motoryzacyjny i jego produkty to jedne z najczęściej atakujących nas reklam. Co chwilę widzimy i wmawia się nam, że nasze obecne auto jest już niemodne, za stare, za mało ekologiczne. Możemy kupić, wynająć, wziąć w leasing lub tylko pojeździć przez chwilę. I wszyscy podkreślają, że jest to ekologiczne. Normy emisji spalin. Tlenki azotu, dwutlenki węgla i liczba zaworów na cylindrze wraz z mocą i momentem obrotowym. Do tego supersystemy medialne i mnogość asystentów, którzy wyręczą kierowcę w trudach podróży. Swoją drogą, dlaczego asystenci? A nie asystentki? W tym zakresie też powinna być zachowana równowaga płci. Wróćmy jednak do meritum.

Dlaczego ekologia w pojazdach, zwłaszcza tych nowych, stała się tak ważna? Bo jest modna. Samochód obecnie ma emitować mniejszą ilość substancji szkodliwych do powietrza, bo mamy wszechobecnie panujący smog. Jednak nikt nie zwraca uwagi na fakt, że za smog odpowiedzialne są głównie źródła energetyczne. Emisja z transportu to od kilku do 15% ogólnej ilości emitowanych ?smrodów?. Walka o klienta jest tak zażarta, że niektórym zdarzało się sztucznie poprawiać wyniki dotyczące emisji z rury wydechowej. Zadajmy sobie tylko pytanie, czy warto? Dla księgowych i dyrektorów finansowych na pewno, lecz dla zdrowia ludzi już nie do końca.

Drugi przejaw dominacji marketingu nad realiami rynku samochodowego to ws...