Impuls dla rozwoju energetyki odnawialnej dała Fundacja EkoFundusz, którą Pan przez 15 lat zarządzał. Jaka była skala tej pomocy? Czy podpisując umowy o dofinansowaniu OZE, wierzył Pan, że świat się przebudzi i powie stop dla energetyki zatruwającej środowisko?
 
Rzeczywiście, Fundacja EkoFundusz była pierwszą w Polsce instytucją finansową, która już w latach 1995-1997 wspierała pionierskie projekty w zakresie budowy kotłowni na biomasę (Grabowiec), instalacji geotermalnych (Pyrzyce, Bańska Niżna, Mszczonów), kolektorów słonecznych (Blizne k. Rzeszowa), czy elektrowni wiatrowych (Wrocki). Już wtedy bowiem byłem przekonany, że przyszłość energetyki należy do odnawialnych źródeł energii, zarówno z uwagi na ochronę środowiska, jak i ze względu na zapewnienie bezpieczeństwa energetycznego, rozwoju lokalnych rynków pracy i wykorzystywanie paliwa darmowego (wiatr, słońce, woda) lub odpadowego. Dałem temu wyraz w mojej książce „Strategia ekorozwoju Polski”, wydanej w 1992 r. Okazało się, że miałem rację, bowiem po 2000 r. na całym świecie nastąpił niezwykle dynamiczny rozwój odnawialnych źródeł energii, ale, niestety, w mniejszym stopniu w naszym kraju.
 
Po objęciu stanowiska ministra środowiska pozostał Pan pasjonatem energetyki odnawialnej. Czy za Pana kadencji zrobiono wszystko co możliwe dla rozwoju OZE? Czy Pana zdaniem potrzebny jest pełnomocnik rządu do spraw OZE tak jak to było do 2007 r.?
 
Ubolewam nad tym, że jako minister środowiska praktycznie nie miałem wpływu na wprowadzanie mechanizmów prawnych i ekonomicznych, które stymulowałyby rozwój OZE, bowiem mój poprzednik na stanowisku ministra przekazał cały dział OZE Ministerstwu Gospodarki, w którym nadal prym wiedzie energetyka konwencjonalna. Najlepszym przykładem jest to, że wciąż jeszcze Ministerstwo Gospodarki nie przekazało do publicznej konsultacji projektu założeń do ustawy o odnawialnych źródłach energii, podczas gdy Polska była zobowiązana, aby do grudnia 2010 roku nie tylko uchwalić taką ustawę, ale i przesłać ją do Komisji Europejskiej. To opóźnienie najlepiej dowodzi, jak nielubianym tematem w MG jest OZE. Uważam, że jedynie włączenie tego działu z powrotem do Ministerstwa Środowiska i ustanowienie pełnomocnika rządu do spraw OZE może spowodować rzeczywiste przyśpieszenie rozwoju tych czystych ekologicznie źródeł energii. Obecnie sytuację częściowo ratują podlegające ministrowi środowiska fundusze ekologiczne, zwłaszcza przez finansowe wspieranie konkretnych inwestycji. Jednakże w Polsce brakuje rozwiązań systemowych.
 
Z Pana inicjatywy podczas Konferencji Klimatycznej ONZ w grudniu 2008 r. zorganizowana została światowa wystawa technologii dla ochrony klimatu. Był Pan też inicjatorem konkursu GreenEvo, w którym uczestniczyło wiele firm z branży OZE. Uzyskały one wsparcie ułatwiające promowanie się na światowym rynku. Jak Pan ocenia efekty realizacji tych inicjatyw?
 
Światowa wystawa technologii dla ochrony klimatu, zorganizowana w Poznaniu po raz pierwszy w czasie trwania dorocznej konferencji 192 państw będących sygnatariuszami konwencji ONZ do spraw klimatu, była wielkim sukcesem, bowiem ukazała, jak wiele dzieje się w tej dziedzinie na wszystkich kontynentach. Wielkość światowych obrotów szacuje się na kilkaset miliardów dolarów rocznie. Dotychczas Polska była niemal nieobecna na tym rynku, dlatego zainicjowałem stworzenie programu rządowego, mającego na celu promocję najlepszych polskich firm poza granicami kraju, a w szczególności w krajach rozwijających. To one już w najbliższej przyszłości będą otrzymywać dodatkowe subsydia na redukcję emisji gazów cieplarnianych oraz na adaptację do zmian klimatycznych ze specjalnego funduszu, funkcjonującego w ramach Konwencji Klimatycznej. Inicjatywa ta, nazwana GreenEvo, rozwija się znakomicie, a dwie pierwsze edycje ogólnopolskiego konkursu wyłoniły ponad 30 przedsiębiorstw, których produkty warte są promocji. Cieszę się, że są wśród nich także firmy produkujące kolektory słoneczne, pompy ciepła czy brykiety ze słomy.
 
Obecnie, kiedy jest Pan na emeryturze, nadal rozwija Pan swoje pasje. Wiem, że zafascynowała Pana fotowoltaika, i to do tego stopnia, że napisał Pan książkę na ten temat. Jak Pan ocenia możliwości jej rozwoju w Polsce?
 
Książce, którą napisałem, nadałem znamienny tytuł: „Nadchodzi era słońca”. Ufam, że publikacja jeszcze w tym roku pojawi się w księgarniach. Omawiam w niej technologie kolektorów słonecznych, paneli fotowoltaicznych oraz elektrowni słonecznych, koncentrując się szczególnie na najnowszych trendach w tych dziedzinach. A trzeba podkreślić, że dziedziny te rozwijają się niezwykle dynamicznie. Dość powiedzieć, że w krajach Unii Europejskiej, mających podobne nasłonecznienie jak Polska, w ostatnich 3-4 latach obserwowany jest niezwykły boom inwestycyjny w obszarze budowy kolektorów słonecznych i systemów fotowoltaicznych. W 2010 r. w Niemczech systemy te miały moc 17 000 MW, w Czechach 2000 MW, w Belgii 600 MW, a tymczasem w Polsce zaledwie 1,5 MW, bo brakuje nam skutecznych mechanizmów wsparcia.
Ale już niedługo takie mechanizmy nie będą potrzebne, bowiem cena prądu z fotowoltaiki będzie niższa niż z energetyki konwencjonalnej. Przewiduje się, że ten moment nadejdzie już za kilka lat w krajach Europy Południowej i w Niemczech, a za 10-15 lat w pozostałych państwach członkowskich Unii Europejskiej, a więc i w Polsce. A wtedy rzeczywiście czeka nas era słońca, które stanie się głównym źródłem energii dla ludzkości w drugiej połowie XXI w.
 
Mija 15 lat, od chwili, gdy otrzymał Pan nagrodę Deutscher Umweltpreis i natychmiast 80% z tej puli przekazał na rzecz Fundacji im. Macieja Nowickiego, wspierającej studentów ochrony środowiska. Proszę podsumować minione 15 lat. Myślę, że Fundacja wsparła też studiujących na kierunkach związanych z OZE.
 
Piętnaście lat temu nie istniał żaden program stypendialny dla wyróżniających się absolwentów polskich uczelni kształcących w obszarze ochrony środowiska. Po otrzymaniu tak dużej i prestiżowej nagrody (500 000 marek) postanowiłem założyć fundację, której jedynym celem było wspieranie dalszego rozwoju najlepszych młodych specjalistów w dziedzinie, której poświęciłem całe moje życie zawodowe. Wspólnie z największą niemiecką fundacją DBU (Deutsche Bundesstiftung Umwelt) corocznie fundowaliśmy 15 wielomiesięcznych stypendiów w najlepszych instytucjach niemieckich. W ciągu 15 lat z tego wsparcia skorzystało 220 osób, z których ponad 90% powróciło do kraju i obecnie zajmuje coraz bardziej odpowiedzialne stanowiska na uczelniach, w przedsiębiorstwach, w urzędach i organizacjach pozarządowych. Kilka lat temu założyli oni Stowarzyszenie Środowisko dla Środowiska, będące obecnie partnerem DBU w corocznej akcji stypendialnej.
Muszę przyznać, że rozwój tej inicjatywy bardzo pozytywnie mnie zaskoczył i uważam ją za najlepszą inwestycję w moim życiu. Bo przecież największa wartością każdego narodu są aktywni, inteligentni i dobrze wykształceni młodzi ludzie.
Z okazji Jubileuszu Fundacji składam w imieniu redakcji serdeczne gratulacje. Mam nadzieję, że studenci, którzy otrzymali wsparcie Fundacji, przyczynią się do rozwoju energetyki odnawialnej.