Każda cywilizacja, żeby istnieć, musi opierać się na prawie. Jest ono rozumiane jako zespół norm regulujących stosunki społeczne, zabezpieczone aparatem przymusu państwowego.

Człowiek nie ma wyboru, bowiem – jak twierdził Arystoteles – jest on stworzony do życia w państwie, czyli samowystarczalnej wspólnocie jako naturalnej formie społeczeństwa. Państwo, a co za tym idzie – prawo – to ograniczenie wolności rozumianej werbalnie, ograniczenie swojego chciejstwa, swoich zachowań i swobody postępowania. Zatem nie można zbudować żadnej cywilizacji, a następnie państwa, bez zasad i norm społecznych, wyznaczających sposób postępowania zarówno wobec jednostki, jak i wobec grupy. Ale również nie można zbudować państwa bez aparatu, który jest strażnikiem ustanowionych zasad. Rozbudowując prawo, równolegle należy rozbudowywać ten bezproduktywny i kosztowny aparat władzy. Bez tej symbiozy prawo staje się bezużyteczną normą o destrukcyjnych skutkach.
Godząc się na ograniczanie naszego postępowania w cywilizowanej społeczności, w zamian oczekujemy od państwa zapewnienia bezpieczeństwa dla siebie, swoich działań i planów. Chcemy czuć się w swoim kraju pewnie i stabilnie. Poddając się regułom, chcemy, aby były one przez wszystkich respektowane na równych, jasnych zasadach. Przez wieki prawo kształtowane było przez obyczaj, czyli uznawany przez pokolenia sposób postępowania we wspólnocie. Jednostki nie stosujące się do uznawanych norm były wyrzuc...