Nagi, niepełnosprawny król
W czerwcowym numerze „Przeglądu Komunalnego” ukazał się wywiad z podsekretarzem stanu w Ministerstwie Środowiska Andrzejem Mizgajskim. Przedmiotem wywiadu były sprawy związane z realizacją KPOŚK, ale zadane pytania mają charakter uniwersalny i mogą dotyczyć wielu komunalnych zagadnień ochrony środowiska.
Uważam, że jedną z udzielonych odpowiedzi, tłumacząc ją z języka dyplomacji, należy rozumieć: tak, grożą nam sankcje unijne, ale bądźmy dobrej myśli, bo nawet jeśli statystyki będą złe, trzeba mieć nadzieję, że przed wyciągnięciem konsekwencji obroni nas sam fakt podjęcia wysiłku dla sprostania dobrowolnie przyjętym zobowiązaniom.
Tylko czy ta nadzieja ma racjonalne przesłanki? W Polsce brakuje działań pozwalających na osiągnięcie założonych poziomów odzysku odpadów, niedostateczny jest rozwój selektywnej zbiórki odpadów. Nie wdrożono też zbiórki odpadów niebezpiecznych zawartych w odpadach komunalnych oraz nie ma wiarygodnego sytemu ewidencjonowania powstających i przetwarzanych odpadów itd. Chcąc aktywnie włączyć społeczeństwo do działań zmierzających do osiągnięcia unijnych standardów w gospodarce odpadami komunalnymi, należałoby przeprowadzać „narodową” kampanię ekoedukacyjną w środkach masowego przekazu – szczególnie w telewizji publicznej. A tymczasem społeczne apele o przeprowadzenie takiej kampanii przez TVP od pięciu lat pozostają bez echa.
Jak wynika z opublikowanego wywiadu, dopiero teraz, w sześć lat od rozpoczęcia unijnych rokowań akcesyjnych, rząd planuje wprowadzenie mechanizmów przekładających państwowe zobowiązania na praktykę działań samorządów jako części administracji publicznej. Lecz oto za brak efektów w wypełnianiu zobowiązań unijnych – wg decyzji Sejmu z 8 lipca br. – mają być dyscyplinowani przedsiębiorcy „odpadowi”, a nie administracja publiczna. Jeszcze bardziej więc rozmyto odpowiedzialność za realizację Dyrektywy Ramowej o odpadach. Kuriozalny sposób odczytania przez polski parlament ducha unijnych uregulowań!
Być może to właśnie brak dostatecznego nacisku w mediach na rzetelne przeprowadzenie reform systemu gospodarki odpadami komunalnymi owocuje tym, że z uregulowań proponowanych przez Ministerstwo Środowiska w listopadzie 2004 r. – w zasadzie żaden element reformatorski nie został przeforsowany do nowelizacji ustaw „okołoodpadowych”.
Wszystkie te fakty i zaniechania skłaniają do smutnej refleksji. Administracja rządowa traktuje udział naszego państwa we Wspólnocie Europejskiej jak zawody dla niepełnosprawnych, w których sam udział i ewentualny wysiłek wkładany przez „państwo specjalnej troski” liczą się dużo bardziej niż wyniki i osiągnięcia.
Nie tylko więc nie ma nadziei na wzrost wykorzystania środków unijnych i na odrobienie zapóźnień infrastrukturalnych w tej dziedzinie, ale wręcz rosnący dystans do unijnych standardów nieuchronnie zagraża sankcjami finansowymi za ich niewypełnienie.
Gdy przyjdą terminy spełnienia zobowiązań nie da się (na szczęście!) przekonać unijnych urzędników, że „król ma piękne szaty”. Dlatego wszyscy autentycznie zatroskani o nasz udział we Wspólnocie Europejskiej powinni dołączyć swój głos do stwierdzenia, że „król jest nagi”.
Szkoda czasu i energii na pozorne reformy. Prawda, że będąc w UE nie korzystamy z jej dobrych wzorców organizacyjno-prawnych, i tak wypłynie na wierzch. Trzeba więc przegonić lobbystów twierdzących, że możliwa jest inna, „polska” ścieżka do osiągnięcia unijnych standardów! Głośne wołanie o tym jest w naszym powszechnym interesie – sankcji finansowych nie zapłaci przecież rząd, lecz pochodzić one będą z naszych podatków!
Zdzisław Smolak
Związek Gmin Powiatu Dzierżoniowskiego ZGPD 7
Tytuł i skróty od redakcji
Uważam, że jedną z udzielonych odpowiedzi, tłumacząc ją z języka dyplomacji, należy rozumieć: tak, grożą nam sankcje unijne, ale bądźmy dobrej myśli, bo nawet jeśli statystyki będą złe, trzeba mieć nadzieję, że przed wyciągnięciem konsekwencji obroni nas sam fakt podjęcia wysiłku dla sprostania dobrowolnie przyjętym zobowiązaniom.
Tylko czy ta nadzieja ma racjonalne przesłanki? W Polsce brakuje działań pozwalających na osiągnięcie założonych poziomów odzysku odpadów, niedostateczny jest rozwój selektywnej zbiórki odpadów. Nie wdrożono też zbiórki odpadów niebezpiecznych zawartych w odpadach komunalnych oraz nie ma wiarygodnego sytemu ewidencjonowania powstających i przetwarzanych odpadów itd. Chcąc aktywnie włączyć społeczeństwo do działań zmierzających do osiągnięcia unijnych standardów w gospodarce odpadami komunalnymi, należałoby przeprowadzać „narodową” kampanię ekoedukacyjną w środkach masowego przekazu – szczególnie w telewizji publicznej. A tymczasem społeczne apele o przeprowadzenie takiej kampanii przez TVP od pięciu lat pozostają bez echa.
Jak wynika z opublikowanego wywiadu, dopiero teraz, w sześć lat od rozpoczęcia unijnych rokowań akcesyjnych, rząd planuje wprowadzenie mechanizmów przekładających państwowe zobowiązania na praktykę działań samorządów jako części administracji publicznej. Lecz oto za brak efektów w wypełnianiu zobowiązań unijnych – wg decyzji Sejmu z 8 lipca br. – mają być dyscyplinowani przedsiębiorcy „odpadowi”, a nie administracja publiczna. Jeszcze bardziej więc rozmyto odpowiedzialność za realizację Dyrektywy Ramowej o odpadach. Kuriozalny sposób odczytania przez polski parlament ducha unijnych uregulowań!
Być może to właśnie brak dostatecznego nacisku w mediach na rzetelne przeprowadzenie reform systemu gospodarki odpadami komunalnymi owocuje tym, że z uregulowań proponowanych przez Ministerstwo Środowiska w listopadzie 2004 r. – w zasadzie żaden element reformatorski nie został przeforsowany do nowelizacji ustaw „okołoodpadowych”.
Wszystkie te fakty i zaniechania skłaniają do smutnej refleksji. Administracja rządowa traktuje udział naszego państwa we Wspólnocie Europejskiej jak zawody dla niepełnosprawnych, w których sam udział i ewentualny wysiłek wkładany przez „państwo specjalnej troski” liczą się dużo bardziej niż wyniki i osiągnięcia.
Nie tylko więc nie ma nadziei na wzrost wykorzystania środków unijnych i na odrobienie zapóźnień infrastrukturalnych w tej dziedzinie, ale wręcz rosnący dystans do unijnych standardów nieuchronnie zagraża sankcjami finansowymi za ich niewypełnienie.
Gdy przyjdą terminy spełnienia zobowiązań nie da się (na szczęście!) przekonać unijnych urzędników, że „król ma piękne szaty”. Dlatego wszyscy autentycznie zatroskani o nasz udział we Wspólnocie Europejskiej powinni dołączyć swój głos do stwierdzenia, że „król jest nagi”.
Szkoda czasu i energii na pozorne reformy. Prawda, że będąc w UE nie korzystamy z jej dobrych wzorców organizacyjno-prawnych, i tak wypłynie na wierzch. Trzeba więc przegonić lobbystów twierdzących, że możliwa jest inna, „polska” ścieżka do osiągnięcia unijnych standardów! Głośne wołanie o tym jest w naszym powszechnym interesie – sankcji finansowych nie zapłaci przecież rząd, lecz pochodzić one będą z naszych podatków!
Zdzisław Smolak
Związek Gmin Powiatu Dzierżoniowskiego ZGPD 7
Tytuł i skróty od redakcji