Chcieliśmy kłopotu, to go mamy. Uszczęśliwiamy ludzi nowiutką, nowoczesną kanalizacją, ale ci nie przyłączają się. W każdym razie nie wszyscy. A brukselski miecz Damoklesa, czyli efekt ekologiczny, wisi nad naszą głową. Może jej nie utnie, ale worek z kasą rozpruje, i to niemałą, bo liczoną w milionach złotych.

Nie są to tylko czcze obawy. Media właśnie doniosły o problemach z osiągnięciem efektu ekologicznego przez Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji w Wodzisławiu. Jak czytam na Regionalnym Portalu Informacyjnym Nowiny.pl, spółce wodociągowej grozi nakazanie zwrotu części unijnej dotacji. Paradoksalnie lepiej niż w Wodzisławiu sprawa wygląda w okolicznych wioskach, gdzie do sieci chce się przyłączyć ponad 90% mieszkańców. Tymczasem w niektórych miejskich dzielnicach liczba ta wynosi zaledwie 30%. Średnia dla wszystkich kontraktów to tylko 43%. Władze PWiK w Wodzisławiu nie ukrywają, że uzyskanie efektu ekologicznego jest zagrożone, a terminy gonią ? plany należy zrealizować do połowy 2015 r. Projekt jest duży, a jego wartość to 200 mln zł.

Nie ma lekko

Piszę o Wodzisławiu nie po to, żeby wytykać kolegom z branży jakieś niedociągnięcia, bo wiem, że nie są jedyni. Wiele spółek realizujących obecnie projekty unijne ? w tym i moja ? również boryka się z trudnościami. Warto przeanalizować przyczyny takiego stanu i poszukać rozwiązań. Jednym z powodów złej sytuacji jest, niestety, niska świadomość ekologiczna społeczeństwa...