Nasza piątka, Wasz atom
I tak stuknęła nam „piątka”! Pewnie, że to nie aż tak dużo, by pozować na weteranów i oczekiwać orderów, ale blisko sześćdziesiąt przygotowanych numerów oraz wiele zorganizowanych konferencji i seminariów to – wybaczcie jubilatom nieskromność – kawał dobrej roboty. Ufamy, a nawet wiemy, że również dzięki nam branża energetyki odnawialnej ma się coraz lepiej. Owszem, tempo owego „coraz” nie jest – również dla nas – satysfakcjonujące. No, ale to już „zasługa” polityków, prawodawców, urzędników, lobbystów energetyki konwencjonalnej. My – choć często pod prąd i nie zawsze z wiatrem – płyniemy w wytyczonym kierunku. A do wysiłku dopinguje nas widoczne uznanie środowiska i aż pięciokrotny wzrost liczby Czytelników. Żeby jeszcze reklamodawcy to docenili, to wszyscy by na tym skorzystali…
Ale ja tu gadu-gadu, a tymczasem – silnie powiało atomem! Zwłaszcza w mediach masowych, gdzie coraz częściej można przeczytać i usłyszeć, że elektrownie jądrowe już wkrótce będą w Polsce niezbędne. Oczywiście są to na ogół teksty czy audycje mocno spłycone, w których nie brak uproszczeń, wybiórczych liczb i eksponowania opinii zwolenników energetycznego „atomu”. Irytuje również to, że te same media jeszcze przed paru laty mocno wyolbrzymiały skutki czarnobylskiej katastrofy i z jednostronnym zapałem straszyły nas apokalipsą, gdybyśmy się na atom zdecydowali (zresztą nawet nie musimy, bo elektrownie jądrowe i tak są niedaleko naszych granic). A teraz z kolei mamy się tylko bać, że zabraknie prądu, bo atom już jest „cacy”. Tak, traktują nas jak dzieci!
Ale u nas będzie inaczej. Choć stanowisko redakcji i zapewne większości Czytelników jest oczywiste, nie będziemy grać na emocjach ani stosować uników i manipulacji. Aby pokonać groźnego przeciwnika, a ściślej – zbić jego argumenty – najpierw trzeba je dobrze poznać. Właśnie dlatego w tym numerze zdecydowałam się opublikować ważki merytorycznie artykuł jednego z proatomowych ekspertów. Takich opinii nie można ignorować, choćby dlatego, że całe zagadnienie nie jest przecież całkiem jednoznaczne i nie można udawać, że nasz zbiorowy przeciwnik po prostu urwał się z choinki. Zresztą obecny premier powiedział w swoim exposé – przez niektórych celowo nadinterpretowanym – że już dziś powinniśmy pomyśleć o energetyce atomowej. Więc pomyślmy! Żeby znów nie było, że mądry Polak po szkodzie.
Urszula Wojciechowska
Redaktor naczelna
Ale ja tu gadu-gadu, a tymczasem – silnie powiało atomem! Zwłaszcza w mediach masowych, gdzie coraz częściej można przeczytać i usłyszeć, że elektrownie jądrowe już wkrótce będą w Polsce niezbędne. Oczywiście są to na ogół teksty czy audycje mocno spłycone, w których nie brak uproszczeń, wybiórczych liczb i eksponowania opinii zwolenników energetycznego „atomu”. Irytuje również to, że te same media jeszcze przed paru laty mocno wyolbrzymiały skutki czarnobylskiej katastrofy i z jednostronnym zapałem straszyły nas apokalipsą, gdybyśmy się na atom zdecydowali (zresztą nawet nie musimy, bo elektrownie jądrowe i tak są niedaleko naszych granic). A teraz z kolei mamy się tylko bać, że zabraknie prądu, bo atom już jest „cacy”. Tak, traktują nas jak dzieci!
Ale u nas będzie inaczej. Choć stanowisko redakcji i zapewne większości Czytelników jest oczywiste, nie będziemy grać na emocjach ani stosować uników i manipulacji. Aby pokonać groźnego przeciwnika, a ściślej – zbić jego argumenty – najpierw trzeba je dobrze poznać. Właśnie dlatego w tym numerze zdecydowałam się opublikować ważki merytorycznie artykuł jednego z proatomowych ekspertów. Takich opinii nie można ignorować, choćby dlatego, że całe zagadnienie nie jest przecież całkiem jednoznaczne i nie można udawać, że nasz zbiorowy przeciwnik po prostu urwał się z choinki. Zresztą obecny premier powiedział w swoim exposé – przez niektórych celowo nadinterpretowanym – że już dziś powinniśmy pomyśleć o energetyce atomowej. Więc pomyślmy! Żeby znów nie było, że mądry Polak po szkodzie.
Urszula Wojciechowska
Redaktor naczelna