Polska Izba Biomasy, w której sprawuje Pan funkcję prezesa, jest bardzo aktywna. Obecnie stara się działać kompleksowo, już nie tylko w zakresie produkcji biomasy, ale też przetworzenia jej na różnego rodzaju paliwa, w tym biogaz. Jakie są oczekiwania firm, które skupia Izba?
Czego oczekują nasi członkowie? W kraju, w którym tak silną pozycję w paliwach energetycznych zajmują węgiel, ropa naftowa i gaz ziemny, trudno przekonywać o wyższości ekologicznych paliw z biomasy, a właśnie skuteczności takich działań oczekują nasi członkowie. Polska Izba Biomasy nigdy nie zawężała swojej działalności tylko do spraw związanych z produkcją biomasy, zawsze patrzyliśmy w przyszłość i podejmowaliśmy inicjatywy mające na celu rozwój odnawialnych źródeł energii w oparciu o biomasę stałą i biogaz. W ciągu sześciu lat działalności udało nam się zrzeszyć ponad stu Członków z różnych dziedzin branży biomasowej, bo o narodzinach właśnie takiej branży można już mówić. Jako priorytetowa traktowana jest tematyka biogazowni rolniczych, a sekcja ds. biogazu w PIB skupia ponad dwudziestu członków.
Co udało się osiągnąć w ciągu sześciu lat działalności Izby? Czy wszystkie zgłaszane przez Izbę w ramach tzw. konsultacji uwagi dot. rozwiązań prawnych w energetyce odnawialnej zostały przez stronę rządową uwzględnione?
Udało nam się przede wszystkim znaleźć sposób na współpracę wewnątrz Izby.
Interesy naszych członków są często rozbieżne, a nawet sprzeczne. Weźmy na przykład producentów brykietów i kotłów. Pierwsi chcą sprzedawać swoje paliwo jak najdrożej, a drudzy, aby sprzedać swoje wyroby, muszą zachęcać klientów tanim paliwem i czasem kończy się na… ekogroszku. Podzieliliśmy więc naszych członków na sekcje problemowe, reprezentujące producentów biomasy, przetwórców oraz jej użytkowników. W ubiegłym roku powstały jeszcze dwie sekcje ds. biogazu i peletu. Każda ma koordynatora i dzięki nim orientujemy się, jakie są oczekiwania oraz potrzeby danej grupy. Oczywiście nie jest łatwe w polskich warunkach prowadzenie wspólnych działań dla dobra ogółu, bo dominują partykularne interesy, ale wg naszej izbowej maksymy – „co kuleje, idzie”. Na pytanie o naszą skuteczność w forsowaniu korzystnych dla branży rozwiązań również odpowiem aforyzmem: „sukces ma wielu ojców, a porażka jest sierotą”. Izba od momentu powołania pracuje już z trzecią ekipą rządową i nauczyliśmy się skromności oraz cierpliwości. Staramy się działać wspólnie z innymi organizacjami, dlatego też powołaliśmy Polską Radę Koordynacyjną OZE, która skupia jedenaście organizacji reprezentujących środowisko. Pełnię tam funkcję wiceprzewodniczącego. Czeka nas długa droga, ale myślę, że dzięki stanowisku UE i jej wytycznym oraz rozporządzeniom dotyczących OZE będzie dużo łatwiej.
Jakie są aktualnie najpilniejsze sprawy, które należałoby rozwiązać, aby przyjęty w pakiecie energetyczno-klimatycznym cel 15% udziału energii odnawialnej w energii finalnej został w 2020 r. osiągnięty?
Najpilniejszą sprawą jest przyjęcie przez rząd Strategii Energetycznej Polski do 2030 r.
Byliśmy jednym z opiniodawców do pierwszego projektu. Nie było to pozytywne doświadczenie. Uważam, że w dalszym ciągu temat OZE nie jest traktowany z należytą powagą. Zaczyna się coraz więcej mówić o konieczności wdrażania OZE, ale za takim myśleniem nie idą stosowne akty prawne i rozporządzenia, które dałyby wreszcie zielone światło dla szybkiego rozwoju tego sektora. W kolejnych projektach jest już lepiej, ale czekamy na ostateczny dokument. Można powiedzieć, że będzie to „fundament”, od którego powinniśmy zacząć. Następny krok to konkretne rozwiązania o charakterze cząstkowym, np. program biogazowy.
Czy Izba ma jeszcze jakieś uwagi do opracowanego przez Ministerstwo Gospodarki Programu Innowacyjna Energetyka – Rolnictwo Energetyczne? Czy ambitny cel, jaki określono w tym Programie, ma szanse na realizację?
Program Innowacyjna Energetyka – Rolnictwo Energetyczne będzie ważnym narzędziem, jednym z wielu służących osiąganiu wskaźników wymienionych w pakiecie klimatyczno-energetycznym. Nie znamy jeszcze ostatecznego kształtu Programu IR-RE, ale z dostępnej wersji wynika, że nie jest on doskonały. I jak zwykle, jeżeli nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Niestety, program ma bardzo słabe narzędzia finansowania i trzeba to poprawić, aby mógł być skutecznie realizowany. Odnośnie założeń ambitnego celu należy stwierdzić, że istnieją szanse na uzyskanie ok. 2000 MWe wyprodukowanych w instalacjach biogazowych.
Czy biogazownia w każdej gminie do 2020 r. to tylko taka metafora, chwyt marketingowy, czy realna możliwość realizacji Programu?
Polska Izba Biomasy dwa lata temu była inicjatorem tego programu, wtedy jeszcze pod nazwą „ BIOGAZ 2020”. W Polsce mamy dwa i pół tysiąca gmin, z czego dwa tysiące to gminy typowo rolnicze. Czy w każdej powstanie biogazownia? Będzie to zależało od lokalnych warunków i dostępności wsadu do produkcji biogazu. Uważaliśmy i nadal uważamy, że podstawową barierą będzie brak świadomości i akceptacji lokalnej społeczności. Wystarczy posłuchać przekazów medialnych o ilości protestów dotyczących budowy farm wiatrowych. Niestety, taki sam scenariusz przewiduję w momencie powstawania biogazowni rolniczych. Dlatego należy przeprowadzić szeroką kampanię medialną, informując społeczeństwo o korzyściach, jakie mogą przynieść tego rodzaju inwestycje i rozwiać wszystkie wątpliwości. U naszych zachodnich sąsiadów, którzy mają porównywalny areał rolny, działa już ponad cztery tysiące biogazowni o różnej mocy. Takie instalacje mają same zalety: utylizują odpady, likwidują odory (wbrew powszechnej opinii, że je emitują). Ponadto biogazownie to nowe miejsca pracy na wsi, źródła dochodów, a przede wszystkim bezpieczeństwo energetyczne lokalnych społeczności. Program jest jak najbardziej realny w realizacji, ale nie należy zbytnio fetyszyzować dat ani ilości obiektów. Chodzi raczej o pewien ruch społeczny na wsi, który poprzez budowę własnej energetyki i otoczenia biznesowego biogazowni (np. suszarnie warzyw i owoców, szklarnie korzystające z ciepła czy też wykorzystanie tego ciepła do celów grzewczych w gospodarstwach domowych), co doprowadzi do podniesienia poziomu życia.
Jest szansa na wykorzystanie biogazu zarówno do produkcji energii w kogeneracji, jak i na włączenie go (po odpowiednim doczyszczeniu) do sieci gazowniczej. Która technologia jest Pana zdaniem korzystniejsza?
Wszystko zależy od lokalnych warunków przyłączeniowych oraz regulacji, które przyniesie nam znowelizowane wkrótce Prawo energetyczne. Moim zdaniem korzystniejsze będzie takie rozwiązanie, które pozwoli generować większe dochody producentom.
Na konferencji w Jachrance korygował pan ministerialne wyliczenia kosztu budowy biogazowi mającego wynosić 9-12 mln zł. Na czym opiera pan swoje szacunki, wskazujące na koszt ok. 14 mln zł. Co w takiej biogazowni wymaga największych nakładów?
Podczas dyskusji w wąskim gronie zainteresowanych można posługiwać się różnymi liczbami, ale nie mają one z reguły odzwierciedlenia w przebiegu realizacji danego projektu. To tak, jakby powiedzieć, że samochód kosztuje 10 tys. zł. Jest to zarazem prawda i nieprawda. Dlatego publicznie wolałbym nie mówić o kosztach. Wiemy, że w przypadku biogazowni powinny się one znacznie zmniejszyć ze względu na powtarzalność inwestycji oraz zwiększenie zaangażowania krajowych firm (poszukujących nowych dróg rozwoju) w produkcję elementów do budowy biogazowni. Takie rozwiązania promuje Polska Izba Biomasy.
Czy Pana zdaniem obecny system wsparcia jest wystarczający, aby budowa biogazowni nabrała tempa? Czy okres wsparcia inwestycji nie będzie zbyt krótki?
Sprawa wsparcia budowy dużej ilości instalacji biogazowych ma kluczowe znaczenie. Jednak najważniejsza nie jest kwestia wsparcia finansowego. Zasadniczo nie chodzi o pieniądze, ale o akceptację społeczną. Na horyzoncie jawi się już kampania na rzecz energetyki atomowej. Obawiam się, że fermentatory biogazowe mogą zostać skojarzone z blokami jądrowymi.
Producenci biogazu już dziś korzystają z pewnego wsparcia w postaci „zielonych certyfikatów”, a zapowiedziano już poszerzenie gamy innych dostępnych certyfikatów. Znamy też sytuację budżetu państwa. Będziemy szukać nowych rozwiązań, gdyż zainteresowanie ze strony inwestorów okazuje się bardzo duże.
W programie IR-RE jest mowa o wytwarzaniu energii z biogazu produkowanego m.in. z pozostałości przemysłu rolno-spożywczego, które nie wymagają termicznego przetworzenia lub utylizacji. Co należy zrobić, aby możliwe było wykorzystanie również odpadów z ubojni i przetwórstwa mięsnego?
Myślę, że z tym pytaniem należy się zwrócić do resortów rolnictwa i środowiska. Media są silniejsze od izb gospodarczych – stanowią przecież czwartą władzę. My ze swej strony zapewnimy poparcie naszych członków dla mądrych rozwiązań, pozwalających zwiększyć wykorzystanie energii odnawialnej z biomasy, której Polska posiada wielkie, niewykorzystane zasoby.
Z Ryszardem Grajewskim, prezesem Polskiej Izby Biomasy, rozmawia Urszula Wojciechowska