Z Jarosławem Mroczkiem, prezesem Zarządu Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej, rozmawia Urszula Wojciechowska
Niedawno ukazał się raport „Najważniejsze zagadnienia dotyczące funkcjonowania sektora elektroenergetycznego w Polsce” autorstwa znamienitego zespołu, reprezentującego PSE oraz duże firmy sektora elektroenergetyki, proszę o ustosunkowanie się do jego treści.
Po przeczytaniu tego raportu nie sposób wręcz nie odnieść się do treści tam zawartych. Energetyka w Polsce znajduje się w dość trudnej sytuacji. Brak jasnej i powszechnie akceptowalnej strategii rozwoju tego sektora, wyjątkowo wysoki poziom zużycia bazy wytwórczej, niebywale duże nakłady, jakie trzeba by ponieść na jej odtworzenie, bardzo słaby stan sieci energetycznych, to wszystko prowokuje do pilnego poszukiwania recept na zmianę tego stanu. Z taką nadzieją oczekiwaliśmy na ukazanie się raportu, który powinien właśnie funkcje takiej recepty pełnić, z jednej strony opisując stan bieżący polskiego sektora energetyki, z drugiej wskazując największe zagrożenia i proponując konkretne działania.
Skład zespołu, który przygotował raport jest kluczowy dla jego zawartości. Taki, a nie inny dobór autorów znajduje swoje odzwierciedlenia w treści całego dokumentu. I jest to moim zdaniem pierwszy negatywny element raportu. Wydawało się bowiem, że osoby tak ważne dla całego sektora potrafią wyjść ze swojego zaścianka i spojrzeć na sprawy energetyki polskiej ponad jej tradycyjnym kształtem i sposobem funkcjonowania.
Stosunek zespołu autorów raportu do strategii rozwoju energetyki w Unii Europejskiej, do jej decyzji odnośnie kwestii związanych z emisją CO2 i odnawialnych źródeł energii jest wyjątkowo konserwatywny, by nie powiedzieć wrogi. Zespół autorów nie stawia sobie pytania, co należy zrobić, aby w innej rzeczywistości (rzeczywistości nowych dyrektyw UE) sektor funkcjonował skutecznie, mógł się rozwijać, zmieniać swoją strukturę. Autorzy cały wysiłek skupiają na wykazaniu specyfiki energetycznej naszego kraju i niemożności dostosowania sektora do wymogów unijnych.
Pozostańmy jednak przy kwestiach interesujących środowisko związane z odnawialnymi źródłami energii. Jak ten temat potraktowano w raporcie?
W raporcie źródłom energii odnawialnej poświęcono zaledwie pół strony i kilka linijek w paru innych rozdziałach. Jest to dla nas kompletnie niezrozumiałe podejście. Nigdzie nie znalazłem jednoznacznego zakwestionowania (choć wiele jest aluzji mających pokazać, jak niekorzystnymi są unijne rozwiązania) decyzji Unii Europejskiej (a więc i decyzji naszego kraju) o realizacji pakietu 3 x 20%. Jego elementem jest propozycja dla Polski (choć to tylko propozycja – szansa na jej zmianę jest niewielka) 15% udziału źródeł energii odnawialnej w generacji energii pierwotnej. Oznacza to oczywiście, że w generacji energii elektrycznej poziom ten będzie musiał oscylować wokół 20% udziału w 2020 r. To nie tylko moja opinia, to wynik dość prostych rachunków, których z szacunku dla czytających przytaczać nie będę.
Autorzy raportu pozostają więc obojętni wobec 1/5 przyszłej generacji energii elektrycznej! Poświęcają źródłom odnawialnym ok. jeden procent treści raportu. Nie oceniają skutków wprowadzenia do KSE tego rodzaju generacji, nie analizują koniecznych zmian w strukturze sieci przesyłowych. Ba! Oświadczają wręcz, że ten rodzaj generacji nie będzie miał istotnego znaczenia dla systemu.
Przypominam – 20% energii generowanej w 2020 r. wg autorów raportu nie będzie miało istotnego znaczenia! To mało profesjonalne podejście. Generacja ze źródeł odnawialnych w wielkości ok. 20% to przecież generacja rozproszona, pozytywnie wpływająca na system, poprawiająca jego bezpieczeństwo funkcjonowania. Oczywiście mam świadomość, że pociąga to za sobą również nowe i trudne wymagania, zwłaszcza w energetyce wiatrowej. To w szczególności budowa systemu prognozowania tej generacji. Im lepszy taki system, tym mniejsza konieczność bieżącej rezerwacji mocy.
Czy chciałby Pan jako przedstawiciel ważnego w OZE rodzaju energetyki powiedzieć coś autorom raportu, zaapelować do ich wyobraźni, aby poważniej zaczęli traktować energetykę odnawialną?
Tak, chętnie skorzystam z takiej okazji. Szanowni Autorzy, nie uciekniemy od coraz większego wykorzystania źródeł odnawialnych, trzeba im poświęcić więcej uwagi. Należy przede wszystkim zaakceptować mentalnie taki rozwój sektora. Energetyka odnawialna nie rości sobie prawa do uznawania jej za coś nadzwyczaj istotnego w sektorze energetyki. Chcemy jednak, by traktowano ten rodzaj generacji jak każdy inny element tego sektora
Nie jesteśmy energetykami amatorami. To zawodowy sektor energetyki. Wiemy jak ważny jest w utrzymaniu zdolności generacyjnych w Polsce węgiel (zarówno brunatny, jak i kamienny), będziemy wspierać wszelkie zmiany w legislacji, umożliwiające powstawanie nowoczesnych i czystych technologii węglowych, będziemy wspierać i godzimy się, by energetyka jądrowa była istotnym elementem systemu energetycznego, bo rozumiemy, że w różnorodności typów źródeł generacji jest siła i istotny wzrost jakości całego sektora energetyki. Oczekujemy jednak od pozostałych przedstawicieli tej branży takiego samego podejścia do reprezentowanych przez nas źródeł.
Dzisiaj, między innymi dzięki takiemu spojrzeniu, jakie mają autorzy raportu, ta część sektora energetyki, która związana jest ze źródłami odnawialnymi, napotyka tak wiele barier w rozwoju. Poczynając od sposobu wydawania warunków przyłączenia, poprzez próby nieuznawania za energię ze źródła odnawialnego tej, która jest wytwarzana w okresie rozruchu technologicznego farmy wiatrowej, kończąc na absurdalnym oczekiwaniu zgłaszania prognoz produkcji w podobny sposób jak dla generacji konwencjonalnej (w nowym rozporządzeniu systemowym, które niedługo zacznie obowiązywać, po długiej walce sektora energetyki wiatrowej udało się stworzyć osobną ścieżkę i sposób planowania oraz bilansowania energii generowanej przez turbiny wiatrowe).
Środowisko energetyki wiatrowej nie jest w stanie samodzielnie zmienić otoczenia prawnego. Przede wszystkim jednak nie jest w stanie samodzielnie zmienić sposobu myślenia energetyków związanych „od zawsze” z konwencjonalnymi źródłami generacji. Tu potrzebny jest wysiłek ludzi tego środowiska. Zaprezentowany raport pokazuje jak wielki.
Czy w raporcie jest jeszcze coś, co szczególnie Pana poruszyło?
Drugą kwestią, która bardzo poruszyła mnie w czasie lektury raportu, to sprawa jakości i stanu sieci przesyłowych i dystrybucyjnych. Diagnoza i opis tego, co mamy, są oczywiście prawdziwe. Rozwiązanie, które zaproponowano, zadziwia jednak niezmiennością od wielu, wielu lat. Autorzy nie szukają nowych możliwości, nie próbują zmienić systemu. A przecież to właśnie sieci, a właściwie koszty związane z koniecznością ich budowania, są podstawową przeszkodą w stworzeniu możliwości rozwoju energetyki wiatrowej.
W raporcie mowa jest o wpływie kosztów związanych z inwestowaniem w sieci na cenę energii elektrycznej. Wspomniano również o wyjątkowo wysokim koszcie dzierżawy lub wykupu gruntów niezbędnych do alokowania sieci. Podobno sięgają one prawie 50% wartości całej inwestycji. Koszty te oczywiście muszą być finalnie poniesione przez odbiorcę końcowego. To rzeczywiście prawda.
Ciekawe jest jednak to, że tylko z tej okazji autorzy o tym piszą, jakby zapominając, że cena energii elektrycznej dla odbiorców końcowych, jeśli nie będzie regulowana, to zawsze okaże się wynikiem dodania wszystkich kosztów. Jeśli będą one rosły z powodu niezbędnych inwestycji sieciowych, to nic na to nie poradzimy. Jeżeli zaś zwiększą się z powodu wzrostu cen węgla (kosztów wydobycia), wzrostu kosztów transportu, konieczności inwestowania w nową generację, to zawsze ten wzrost będzie dotykał odbiorcy końcowego. To oczywistość. Przecież nie PSE Operator płaci za budowane sieci – tylko odbiorca końcowy. Przecież nie kopalnia płaci za większe koszty wydobycia – tylko odbiorca końcowy, itd.
Jeśli już tylko sobie uświadomimy tę prostą prawdę to niedaleko nam do zauważenia innej prawdy, tej której próżno szukać w raporcie. Dlaczego to sprawy modernizacji i powstawania nowych odcinków sieci nie oddać w ręce prywatnego przedsiębiorcy? Wielokrotnie wykazał on, że jest efektywniejszy cenowo (koszty dzierżawy gruntów) i czasowo (nie 5 do 7 lat, ale 3 do 4).
Proszę pozwolić nam inwestować nasze pieniądze w budowę sieci. My ją chętnie potem wydzierżawimy, bo nie chcemy pełnić przecież roli operatora systemu przesyłowego. Dzisiaj brakuje podstaw legislacyjnych do takiego działania. Łatwiej jest narzekać i oczekiwać więcej środków na budowę i realizację nowych zadań inwestycyjnych niż zmienić podstawy prawne, umożliwić działalność rynkową w sferze inwestycji sieciowych.
Przygotowując inwestycje w energetyce wiatrowej, w procesie developingu robimy dokładnie to samo – dzierżawimy grunty (często od setek właścicieli), zmieniamy plany zagospodarowania przestrzennego, „odrolniamy” tę wydzierżawioną ziemię, przygotowujemy inwestycję aż do pozwolenia na budowę – czasami również na obszarach Natura 2000.
Różnimy się od narzekających na trudności w tym względzie autorów raportu tylko tym, że potrafimy to osiągnąć. Przeszkodą jest to, że socjalistyczne pozostałości legislacyjne nie pozwalają nam tego zrobić.
Może jednak dostrzegł Pan coś pozytywnego w tym dokumencie…
Przyznam, że autorzy w dużej części w sposób rzetelny opisują stan polskiego sektora energetyki. W kwestiach, o których mówiłem wcześniej, brakuje im jednak świeżości spojrzenia i odwagi głoszenia koniecznych systemowych zmian.
Z jednej strony alarm przez nich podnoszony jest uzasadniony – można powiedzieć, że za chwilę wybuchnie u nas wielki pożar. Z drugiej strony chcą ten pożar gasić starą sikawką, napędzaną ręczną pompą. Takie podejście nie jest właściwe. Na specjalne czasy niezbędne są specjalne metody, odwaga myślenia i podejmowania decyzji, które zmienią sposób spojrzenia polskiego sektora energetycznego na swoją przyszłość. Spowodują też powstanie rzeczywistych szans na nadrobienie wieloletnich zaległości, szczególnie w sferze generacji i sieci przesyłowych.