Andrzej Czech

Akcja przywracania bobra polskiej przyrodzie była sukcesem biologów, myśliwych i leśników. Do niektórych miejsc bobry powracały po kilkusetletniej nieobecności. Wkrótce okazało się, że bóbr dobrze czuje się nie tylko w dzikich leśnych ostępach z krystalicznie czystą wodą. Potrafi iść na kompromis i zamieszkać w strumieniu odprowadzającym nieczystości z dużej chlewni, a nawet w miastach.

Bobry, jako jedyne zwierzęta, potrafią ścinać drzewa i budować tamy. Są one doskonałym przykładem gatunku kluczowego, tzn. takiego, który stwarza warunki życia dla innych organizmów i którego brak może doprowadzić do poważnych zakłóceń w przyrodzie. W stawach bobrowych obserwuje się dużo więcej ryb i płazów niż w ciekach bez bobrów. Dzięki bobrom powstają unikalne i rzadkie tereny podmokłe, zwiększa się tempo oczyszczania wody i zmniejsza się zagrożenie powodziowe [Fot. 1. Przepust drogowy prawie całkowicie zablokowany przez bobry]. Siedliska bobrów można porównać do gąbki, która chłonie wodę wiosną i oddaje ją w lecie. Jest to szczególnie ważne w Polsce, która cierpi na niedostatek wody. Pragmatyczni Amerykanie obliczyli, że dzięki korzystnemu wpływowi na środowisko, jeden hektar bobrowego stawu przynosi rocznie 40 tys. dolarów „zysku”. Siedliska bobrów, przy odrobinie dobrej woli, pomysłowości i...