Jeśliby słuchać tych, co opowiadają o niedawno uchwalonej przez Sejm ustawie o zmianie ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach, to wyłania się wizja nowego, wspaniałego świata prawidłowej gospodarki odpadami komunalnymi. Nie należymy do zwolenników tych rewolucyjnych rozwiązań, bowiem wszystkie deklarowane cele środowiskowe można osiągnąć na drodze ewolucyjnej.
Mamy też wrażenie, że litera ustawy znacznie odbiega od wersji „opowiadanej” na rozmaitych szkoleniach itp. Ustawodawca nie rozpieszcza nas definicjami, słowniczek jest ubogi, w większości przypadków odsyła nas do ustawy o odpadach. Wydaje się, że dzieli on cały proces gospodarowania odpadami na dwa odrębne rynki: odbioru i transportu oraz zbierania, odzysku i unieszkodliwiania. Rzecz jasna, czynności transportu i zbierania mogą występować na obu rynkach, tym bardziej że pojęcie „zbierania” jest szerokie. Jeśli idzie o pierwszy rynek, to jest on w całym systemie mało znaczący, ale w ramach drugiego rynku pojawia się znacząca dwoistość. Występują tu bowiem dwa strumienie odpadów: z selektywnej zbiórki, które mogą być dowożone do instalacji (np. do sortowni), tu poddawane procesom odzysku i dalej przekazywane do recyklerów (o których ustawodawca w ogóle zapomniał, widać nie są częścią systemu), oraz odpady zmieszane (pytanie, skąd się wezmą, skoro gminy mają obowiązek wprowadzić selektywną zbiórkę?), p...