Ostatnio niewątpliwie kontrowersyjne uczucia budzi zwalczanie szrotówka kasztanowcowiaczka. Jedni ratunek przed nim widzą w stosowaniu na kasztanowcach mikroiniekcji, inni opowiadają się tylko za metodami naturalnymi. Który kierunek jest właściwy? Przedstawiając stanowisko prof. Baranowskiego, redakcja „Zieleni Miejskiej” otwiera dyskusję na temat aktualnych problemów w pielęgnacji roślin. Może istnieją również inne kontrowersyjne tematy, które warto poruszyć na naszych łamach?

Zwiększające się w Polsce od 2000 r. nasilenie występowania szrotówka kasztanowcowiaczka na kasztanowcu białym w dużym stopniu przyczyniło się do zainteresowania społeczeństwa problemem drzew w miastach. I chwała mu za to. Jednakże nie poszło to we właściwym kierunku. Zamiast zwracać większą uwagę na poprawę warunków wzrostu i rozwoju drzew w warunkach miejskich (nawadnianie, napowietrzanie, nawożenie) oraz na prowadzenie właściwych zabiegów pielęgnacyjnych, główną uwagę skierowano na wykorzystanie metody chemicznej i to tylko jako jednego sposobu, który polega na wstrzykiwaniu w pnie drzew specjalnie przygotowanego żelu. Zastosowana substancja chemiczna, krążąc z sokami, zatruwa całe drzewo i przy okazji niszczy nie tylko gąsienice szrotówka kasztanowcowiaczka.

Fot. 1. Wianuszek zamierającej tkanki roślinnej

Chemiczna ochrona
Pod hasłem „Chrońmy kasztanowce” wiele firm próbowało i nadal próbuje załatwić swoje interesy. Jedynym sposobem stosowanym w ramach akcji ochrony kasztanowców jest wprowadzanie w pnie drzew preparatów chemicznych (tzw. infuzja), żelu do równoczesnego zwalczania szrotówka kasztanowcowiaczka (Cameraria ohridella) oraz grzyba (Guignardia aesculi) metodą mikroiniekcji. Polega to na tym, że na wysokości około metra na obwodzie pnia co 15 cm wykonuje się nawierty wiertarką, używając do tego celu wiertła o średnicy 8 mm i długości ok. 8 cm. W tak przygotowane otwory wciska się truciznę, a następnie otwór zapycha się plastikowym korkiem.
Stosowany do aplikacji w pnie kasztanowca żel składa się z 12% imidachloprydu – substancji owadobójczej z grupy chloronikotynyli odznaczającej się wysoką skutecznością niszczenia różnych grup zwierząt i wykazującej działanie układowe (krąży w roślinie) oraz z 8% tebukonazolu – preparatu grzybobójczego z grupy triazoli.
We wstępnych badaniach, prowadzonych nad skutecznością działania „żelu do…” w zwalczaniu gąsienic szrotówka kasztanowcowiaczka, uzyskano zadowalające wyniki. Było to podstawą do wprowadzenia tej metody na szeroką skalę. Zapomniano jednak o najważniejszej zasadzie, że o przydatności preparatu w ochronie roślin decyduje nie tylko jego skuteczność działania, ale przede wszystkim jego wpływ na chronioną roślinę oraz na środowisko.
Tak źle pomyślanej akcji „Ochrony kasztanowców” patronowały Ministerstwa Rolnictwa i Środowiska, a także organizacje ekologiczne (z Ligą Ochrony Przyrody włącznie). Powstawały specjalne fundacje zbierające pieniądze na opłacenie zabiegów mających na celu zatruwanie drzew. W całym kraju przeszkolono wielu pracowników mogących wykonywać tego typu zabiegi. Listę uprawnionych osób można znaleźć w Internecie na stronie www.szrotowek.bestpest.com.pl. W konsekwencji wiele osób, szczególnie dzieci, daje się nabrać na tak wzniosłe hasła i płacą tzw. cegiełki.

Fot. 2. Nekroza tkanki po sześciu miesiącach od nawiercenia otworu

Reakcja drzew
A co na to drzewa? Drzewa po takim zabiegu (infuzji) zareagowały tak, jak się można było spodziewać. Liście drzew, na które aplikowano żel, miały mniej widocznych uszkodzeń od gąsienic szrotówka kasztanowcowiaczka, a także dłużej niż na drzewach kontrolnych utrzymywały się na nich liście. Jeśli jednak porównamy je do tych drzew, spod których corocznie jesienią kilkakrotnie grabi się opadłe liście i wywozi je na składowisko, wówczas nie ma różnic. Dysponujemy takimi przykładami na terenie Wielkopolski.
Drzewa zareagowały nieodwracalnymi już, negatywnymi zmianami anatomicznymi. Jeśli skierujemy wzrok niżej, na pień drzewa, to zobaczymy wokół koreczka zatykającego nawiercany otwór wianuszek zamierającej tkanki roślinnej (fot. 1). Analiza wnętrza pnia drzewa po aplikacji wykazuje wyraźną, brązową, zamierającą tkankę. Przy cięciu piłką ręczną wyczuwa się brak oporu tkanki – piłka jakby sama wnikała w zmurszałe drewno. Nekroza tkanki zaczyna się już przy samym koreczku, a także pod koniec nawierconego otworu. Prezentowana na zdjęciach sytuacja wystąpiła po sześciu miesiącach od aplikacji (fot. 2).
W momencie wykonywania zdjęć prezentowanych wycinków w otworach znajdował się jeszcze preparat chemiczny. Przy przewożeniu tych wycinków z województwa lubuskiego do Poznania drewno wydzielało zapach trucizny, a człowiek reagował pierwszymi objawami zatrucia, polegającymi na nadmiernym ślinotoku.
Sytuację drzew pogarsza fakt, że dla niektórych z nich zbliża się drugi termin aplikacji. Tych drzew nie da się już wyratować. Dlatego chrońmy kasztanowce przed „ochroniarzami”! Mają oni jeszcze inne prezenty i to dla każdego. Przykładowo kosmetyki wyprodukowane na bazie owoców kasztanowca mogą powodować podrażnienia skóry, wysypki czy inne dolegliwości. Także preparaty przeciwzakrzepowe, na hemoroidy, żylaki czy krwawienia jelitowe wykonywane z kwiatów, kory czy nasion pobieranych z drzew, do których aplikowano środek chemiczny, nie wykazują właściwego działania. Zakłady farmakologiczne nie sprawdzają tego surowca na obecność imidachloprydu. Można by jeszcze wspomnieć o nalewce z kwiatów kasztanowca pobieranych także z drzew traktowanych żelem…
Znając już reakcję drzewa na nawierty, powinniśmy bezwzględnie zakazać ich wykonywania na drzewach kasztanowca. W przeciwnym razie można to uznać za świadome niszczenie drzewa.

prof. dr hab. Tadeusz Baranowski
Instytut Ochrony Roślin
Akademia Rolnicza, Poznań