Wielu czytelników zna firmy braci Strach, zajmujące się w różnych miejscach kraju wywozem odpadów komunalnych. Prasa codzienna oraz branżowa wielokrotnie opisywała problemy, jakie one stwarzały zarówno lokalnym, jak i ogólnopolskim przedsiębiorcom, tocząc bój o rynek wywozowy. Sposoby walki o klienta oraz kształtowanie cen za usługi budziły co najmniej kontrowersje, a nie raz były powodem ostrych konfliktów, rozstrzyganych przez służby państwowe. Czas płynie, rynek zagospodarowania odpadów rozwija się i wiele firm dojrzewa do pomysłu zajęcia się zebranymi odpadami. Po co tylko wywozić je na składowiska, skoro można zająć się ich zagospodarowaniem, a przy okazji zarobić?
Jak donosi częstochowski dodatek do „Gazety Wyborczej”, w samym mateczniku firmy braci Strach, w Konopiskach, powstanie niedługo druga sortownia, a w planach są również instalacje do kompostowania oraz produkcji paliwa alternatywnego.
Inwestycja w Konopiskach budzi zrozumiałe emocje w Częstochowskim Przedsiębiorstwie Komunalnym, które eksploatuje zakład utylizacji i składowisko odpadów w pobliskiej Sobuczynie. Istnieje obawa, że zagrożeniem dla zrealizowanej za ponad 20 mln zł instalacji stanie się zbyt mała ilość surowca, a może nawet w ogóle nie będzie czego przerabiać. Powstanie więc problem z wykazaniem oczekiwanego przez donatorów efektu ekologicznego.
Smaczku konfliktowi dodaje sprawa kwalifikacji odpadów posortowniczych z instalacji firmy z Konopisk. Jakiś czas temu nie chciano ich przyjąć na składowisko w Sobuczynie, bo uznano że nie nadawały się do grupy odpadów z mechanicznej obróbki (niższa opłata marszałkowska). Ale jak twierdzi Waldemar Strach, są składowiska na Śląsku, które tych wątpliwości nie mają. – Nie będziemy wchodzić z panem Strachem w układy, by okradać marszałka – odpowiadał na to w „Wyborczej” Jan Szyma, prezes z Sobuczyny. Rodzi się zatem podejrzenie, że takie instalacje są tylko po to, by zmieniać kody odpadów. Ba, mają już swoją zwyczajową nazwę: „dekodery”. Czyżbyśmy po tym składowiskowym boomie sprzed kilkunastu lat mieli do czynienia z nowym, tym razem na „sortownie” i „kompostownie”?
Oby przyszłoroczne obowiązki związane z redukcją odpadów biodegradowalnych kierowanych na składowisko nie przyczyniły się do tego eskalacji tego typu konfliktów bądź wysypu podobnych „instalacji”.
 

Tomasz Szymkowiak
dyrektor-redaktor naczelny wydawnictw