Marcowy „BusinessWeek”, w obszernym materiale „Włochy w szponach ekomafii”, opisuje proceder uprawiany od kilkunastu lat przez grupy przestępcze. Wygrywały one dzięki cenom dumpingowym przetargi na odbiór odpadów niebezpiecznych z zakładów przemysłowych w północnych Włoszech. „Utylizacji” dokonywano w nowatorski sposób na polach uprawnych Umbrii i Kampanii. Toksyczny szlam rozprowadzano wśród rolników jako nawóz. Na skutki nie trzeba było długo czekać. Koszty oczyszczenia zatrutych terenów, pól, pastwisk, jezior i sadzawek szacuje się na 1,5 mld dolarów. Nielegalne składowanie, czy utylizacja odpadów, to przypadłość wielu krajów europejskich, ale we Włoszech kierują nimi zorganizowane grupy przestępcze. Kontrolują one 30% sektora gospodarki odpadami – ocenia się, że 11 mln ton odpadów przemysłowych utylizowanych jest „na boku”. Walkę z tym procederem utrudnia pojawianie się i znikanie fikcyjnych firm, uciążliwa i przewlekła biurokracja policyjna i sądowa.
Polska znajduje się na podobnym etapie, jak Włochy na początku lat 90-tych. Powstają łańcuchy fikcyjnych firm, „utylizujących” odpady niebezpieczne. Przekazywane są one od firmy do firmy, z województwa do województwa, tak iż inspektorzy ochrony środowiska gubią ślad. Odpady odbiera się za cząstkę ceny właściwej utylizacji, np. w spalarni. Kwestią czasu jest tylko, jak szybko do gry wejdą...