Czy kryzys sprzyja inwestycjom realizowanym przez samorządy? Takie twierdzenie byłoby bardzo ryzykowną hipotezą. Wyspa spokoju i rosnącego dobrobytu, jaką jeszcze do niedawna wydawała się być Polska, okazuje się być zagrożona falami burzy zwanej recesją (choć wielu wybrałoby w tym miejscu łagodniejsze sformułowanie: „spowolnienie gospodarcze”, by na tejże wyspie nie wywoływać paniki).

Patrząc z punktu widzenia samorządu terytorialnego, niewątpliwą zaletą kryzysu jest obniżenie kosztów pracy i materiałów, a także łatwość w znalezieniu wykonawców robót. W przetargach samorządy mogą teraz wybierać wśród oferentów, którzy są gotowi budować po kosztach lub z minimalnym zyskiem. W mediach przedstawiciele gmin komentują, ile setek tysięcy i milionów złotych zaoszczędzą dzięki temu i ile innych inwestycji będzie mogło być przez to zrealizowanych.
Wszyscy powtarzają, że szansą Polski może być szybkie wykorzystanie środków pomocowych z Unii Europejskiej. Niestety, pojawiają się też opinie, że tempo ich absorpcji nie jest zadowalające, choć – jak zapewniają znawcy tematu – wszystko jest pod kontrolą. W kontekście funduszy także osłabienie złotówki ma swoje walory. Bo skoro za jedno euro trzeba zapłacić więcej, to znaczy, że inwestorzy sięgający po unijne pieniądze mają do dyspozycji więcej złotówek, a zatem mogą nieco spokojniej patrzeć w przyszłość.
To jednak tylko jedna strona medalu. I choć chciałoby się, żeby nie miał on rewersu, to, niestety, kryzys odciska swe piętno poprzez niższe wpływy do gminnych budżetów z tytułu podatków PIT i CIT. Do tego mało optymistycznego obrazu dokładają się banki, które albo nie chcą, albo nie mogą udzielać kredytów na wiele niezbędnych inwestycji. Za chwilę może się też okazać, że ze względu na zbyt zaniżone ceny zwycięzcy przetargów będą bankrutować, a rozpoczęte przez nich inwestycje przez kolejne lata będą straszyły żelbetonowymi konstrukcjami, których jedynym walorem będzie możliwość obserwowania postępującej sukcesji ekologicznej.
Obecna sytuacja jest zatem jak równanie z wieloma niewiadomymi, w którym jedyną stuprocentową wiadomą jest owo spowolnienie. Niestety, póki co nikt nie potrafi go rozwiązać i powiedzieć, jak długo potrwa i jakim wynikiem się zakończy. Oby była to liczba dodatnia. Do tego potrzeba jednak mądrych działań – budowy falochronu, który zabezpieczy naszą wyspę przed zalaniem, a jednocześnie będzie stanowić platformę do skoku w przyszłość. Może nim być inwestowanie w innowacyjne technologie dla ochrony środowiska przy wykorzystaniu funduszy unijnych oraz partnerstwa publiczno-prywatnego.
 
Piotr Strzyżyński
z-ca redaktor naczelnej